piątek, 30 sierpnia 2013

You are so Times New Roman.

Dobra randka kończy się śniadaniem, w rurkach wyglądam jak pedał (o losie), w T-shircie pizga mi po łokciach. O seksie się nie rozmawia, seksu się nie uprawia; seksem należy się delektować. Nie z byle kim, nie byle gdzie, nie byle kiedy. Alkohol to co innego, na alkohol zawsze jest dobra pora, a jeśli nie, to napijmy się i uczcijmy to minutą ciszy. Popalać należy od czasu do czasu, w imieniny najlepiej. Dobre fajki nie są złe tak samo jak śniadanie do łóżka to śniadanie do łóżka. Jestem pewien, że moja koszula doda ci co najmniej plus dziesięć do seksowności. Głupie teksty na podryw skutkują, owszem, ale tylko po kilku głębszych. W masturbacji nie ma nic złego - w końcu to miłość z kimś, kogo kochasz i podziwiasz. Jak grać, to w napierdalankę bez fabuły. 
Takie tam posrane życiowe prawdy pewnego urąbanego smarem dwudziestoośmiolatka.
.  .  .

Szwab bez matury, współwłaściciel warsztatu samochodowego. Ma samochód, mieszkanie i uczulenie na nietolerancję. Wysyła kartki na święta, w coś tam wierzy, nie znosi zimy. Niezbyt rozmowny, jednak w miarę towarzyski. Woli kameralne imprezy w gronie znajomych. Zakochuje się i przynosi kwiaty. Marzy o Saabie i kudłatym pchlarzu, ale nie stać go ani na jedno, ani na drugie. Chciałby i mógłby, ale przypomina mu się, że jest leniwy. Śpi do oporu, a jak się da, to jeszcze dłużej. Wydrze się, trzaśnie drzwiami, a potem przyjdzie i przeprosi. A jak będzie miał dobry dzień, to i przytuli.
Taki tam Dastan Wright.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień dobry, dzień dobry. Chętni na wszystko, co się będzie w miarę posuwać na przód i nie kwalifikuje się do pierdolenia o Helenie. W miarę krótko, w miarę ciekawie, w miarę regularnie. Baptiste Giabiconi
----------------------------------------------------------------------------------------------------------

70 komentarzy:

  1. [ależ dla mnie to żaden problem! już zaczynam xd]

    Dexter zawiesił torbę na ramieniu i wyszedł ze swojego cudnego mieszkania, którego nazywał apartamentem. Bo to jego własne i prywatne terytorium, ot co! Tylko że było tutaj troszkę nudno tak samemu. Samotnie tak jakoś też było. Z początku chciał sobie kupić rybki. Ale rybki też są nudne. Może kameleona? Nie, wolałby coś żywego. Kotów nie lubił, nigdy tego nie ukrywał, także tego. Więc zdecydował się na psa. To go nauczy odpowiedzialności i tych innych pierdół.
    Wybrał się więc do zoologicznego, gdzie mieli właśnie psy i nie ograniczali się do chomików i królików. I wyżej wspomnianych rybek.
    Wszedł do środka, powiedział grzecznie "dzień dobry", bo został dobrze wychowany. Od razu skierował się do pomieszczenia, gdzie trzymane były psy. W przejściu jednak wpadł na kogoś. "Wpadł" czytaj: niechcący uderzył kogoś drzwiami, kiedy chciał przejść dalej.
    - O matko kochana, przepraszam! - no cóż, nie lubił mieć z nikim na pieńku. Uniósł wzrok i świat stał się bardziej kolorowy.
    Facet przed nim był mrrr i awrrr.
    - Przepraszam - powtórzył się, nieco speszony. - Nic panu nie zrobiłem?

    [Dastan jest cudny :D i tytuł jest mega xd]

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam, oj tam, bez przesady! Dexter był na tyle miły i uprzejmy, że przeprosił, a nie zaczął gadać, że mógł uważać, trzymać się z daleka, że może by tak refleks poprawić. Ale nie, Dex był miły, a teraz było mu bardzo przykro z powodu tego, co się stało. Z jego winy. No nie ma co tu ukrywać, no.
    - Przepraszam - powiedział po raz trzeci. Przyjrzał mu się uważnie. Bał się go dotknąć, bo jeszcze znowu mu jakąś krzywdę zrobi. I wtedy dopiero byłoby przejebane... - W ramach rekompensaty mogę... - i nic mu nie przychodziło do głowy. Właściwie mógłby mu zapłacić. Ale też nie chciał wyjść na takiego. - Nie leci krew - zauważył. Spryciarz z niego jakich mało, trololo.
    Delikatnie złapał go za nadgarstki i zmusił lekko, żeby odsunął dłonie od nosa. Teraz przyjrzał się właśnie jemu. Jako student zacnej neurobiologii, wiedział co nieco z medycyny.
    - Nie jest złamany - uśmiechnął się lekko, odetchnął z ulgą i spojrzał mu w oczy. - Będzie pan żyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. - Ale ja nie chciałem podry... Może ja już pójdę - mruknął, spuszczając wzrok. - Przepraszam raz jeszcze - spojrzał na niego szybciutko, a potem wyminął go. W końcu odetchnął. Boże, jak ma sobie kogoś znaleźć, skoro peszy się przy pierwszym, lepszym przystojniaku? O ironio.
    Cicho, podszedł do tych wybiegów dla psów i zaczął oglądać psiaki. Spojrzał jeszcze raz kątem oka, czy Pan Przystojniak jeszcze tam siedzi.
    Dobra, spokojnie, stary - myślał Dexter. - Prawie go zabiłeś, nie licz, że podejdzie tutaj jak gdyby nigdy nic i zacznie do siebie mówić.
    Ukucnął przy płotku i znów patrzył na psy. Chciałby wziąć wszystkie, ale wiadomo, chcieć, a móc...

    OdpowiedzUsuń
  4. [jaaaciee, Dastan i psy... Dex jest jego Oo]

    Ależ kto tu mówił o rumieńcach? No gdzież, Dexter się nie rumienił. Chyba. W każdym bądź razie jeszcze tego nie odnotował, więc może rzeczywiście gdzieś tam ten rumieniec był.
    - Ja chciałbym owczarka szwajcarskiego - powiedział, obserwując go uważnie. Też chciał tam wejść. Nie koniecznie ze względu na psy, ale to chyba było jasne, prawda? - Tego tutaj o - wskazał na jednego z białych szczeniaków, który czaił się na jedzenie.
    Dexter uśmiechnął się, widząc jego czarny nosek, którym łapał zapach karmy.
    - Pracujesz tutaj? - zagadnął, przechodząc na ty. No co się będzie ograniczać, nie? No.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dexter patrzył na niego, jak szedł w jego stronę. No ludzie kochani, teraz jeszcze serce mu przyśpieszyło. Do diabła z tym wszystkim, kuźwa.
    Spokojnie, tylko spokój może nas uratować, ot co. Próbował oddychać jak zawsze, na luzie. Ale wtedy Pan Przystojniak stanął sobie przed nim i prawdopodobnie do niego przemówił. Ale wolał się upewnić, oglądając się za siebie, czy przypadkiem nikt za nim nie stoi. No bo to różnie przecież bywa. Ale nikogo za nim nie było. Dexter położył sobie rękę na mostku, jakby chciał się upewnić, że to o jego osobę chodzi.
    - Ja? - zapytał w końcu. Taaak, znowu na niego patrząc.
    Jak to szło... jak patrzysz komuś w oczy bez mrugnięcia przez sześć sekund, to albo chce się go zabić albo uprawiać z tym kimś seks? Taak, coś gdzieś koło tego stało.
    - Mogę?
    Robisz z siebie debila - skarcił się w myślach. No dumny z siebie nie był. Wolał nie wiedzieć, co Pan Przystojniak sobie o nim myśli.

    OdpowiedzUsuń
  6. Okej, teraz tylko wystarczyło nie wyrżnąć się, nie potknąć, nie zahaczyć nogą o płotek i generalnie nie zrobić z siebie pośmiewiska, no. W teorii to było łatwe, ale wszyscy wiemy jak to jest z praktyką... Aczkolwiek żeby nie było za kolorowo i pseudo romantycznie, Dexter nie potknął się i nie wpadł w ramiona Panu Przystojniakowi. Nie ma tak łatwo. Ale ścisnął jego dłoń mocniej, owszem (a jak wtedy mu coś tak w żołądku zawirowało... w tym dobrym sensie, oczywiście).
    - Ale potem mam wziąć tylko jednego z nich... To mnie będzie bardziej przykro niż im - powiedział cicho. Może psy go nie usłyszały, czy coś.
    Ale szybko się uśmiechnął. Szczeniaki do niego podeszły i zaczęły wąchać. Dexter ukucnął i zaczął je głaskać.
    - Ej, podobno macie porę obiadową - zauważył, mówiąc do psów. Przy okazji szukał wzrokiem zwierzaka, którego miał zamiar wziąć ze sobą do domu.
    Do domu chciał wziąć nie tylko psa. If you know what i mean. I wcale nie przez przypadek spojrzał na mężczyznę na przeciwko niego.
    - A tak w ogóle to jestem Dexter - przedstawił się, ponownie wyciągając do niego dłoń. Matko kochana, jak miło, że munie drżała ta dłoń!

    OdpowiedzUsuń
  7. Powalał, ale nie tylko uśmiech. Cała postać Dastana (Dexter uwielbiał takie oryginalne imiona, więc hoho). Obserwował go uważnie, kiedy kucał na przeciwko niego.
    - Sam nie wiem - rozejrzał się. W końcu usiadł na ziemi. Głaskał jednego psa, patrzył na inne. Narodził się wybór. Kurde. - Nie mogę wziąć paru, bo nie dam rady... Zawsze chciałem mieć owczarka szwajcarskiego, ale chyba znalazłem odpowiedniego - uśmiechnął się lekko. Wstał i podszedł do małego szczeniaka, był mieszańcem, kundlem, który siedział z bok. - Cześć, mały - przywitał się grzecznie i wziął go na ręce. - Ma jakieś imię, czy mogę wykazać się swoją kreatywnością?
    Pies był czarny, łapki miał brązowe, a ogon puszysty. No i miał dużo sierści. Sierść była spoko, było się do czego tulić.
    - A swoją drogą, ten pasterski chyba cię lubi. I to bardzo - uśmiechnął się do Pana Przystojniaka, który miał przecież imię. Równie ładne, trololo.

    [ja idę spać jakby co :) dobranoc i do dzisiaj za parę godzin :D]

    OdpowiedzUsuń
  8. - Masz rację, teraz jest mały, a potem będzie taki wielki. I trzeba kupować to żarcie i wychodzić z nim trzeba, i do weterynarzy jeździć... Ale ty nie urośniesz taki duży, co? - zwrócił się do mieszańca, głaszcząc go po łebku. Pies bezceremonialnie zaczął lekko podgryzać koszulkę Dextera. - Już wiem, jak cię nazwę. Zostajesz ochrzczony imieniem Nicpoń*. Biorę go - zwrócił się do Dastana. Uśmiechnął się lekko, słysząc jego słowa o swoim imieniu. - Taaak, imię po seryjnym mordercy... Ale dzięki. A dlaczego tak uważasz? - podchwycił temat, robiąc parę małych kroków w stronę Pana Przystojniaka.

    [*Nicpoń - mój pies się tak wabił i też był czarnym kundelkiem xd generalnie chodzi o to, że zawsze na blogach nazywam psa Nicponiem xd]

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie próbował? Och, to trochę pch, ponieważ Dexterowi uginały się kolana. Boże, chwila z takim i już traci swoją pewność siebie. Ale właściwie, to nie było nic dziwnego. Odważny był na zajęciach, nie miał problemu z występami publicznymi i tak dalej, ale jak miał gadać z kimś, kto mu się strasznie podoba, no to było już gorzej. Jak taka dziewica! No ale był prawiczkiem, więc tego i tamtego...
    Wysłuchał go i uśmiechnął się.
    - Pierwszy raz coś takiego usłyszałem. Masz rację, wszędzie mnie pełno. Nie lubię się nie ruszać. Ale czasami mam takie dni, gdzie chciałbym przesiedzieć cały dzień w domu.
    Najlepiej z kimś. W łóżku na przykład - dodał w myślach.
    - Twoje imię jest mi ciężko zinterpretować. Kojarzy mi się raczej z jakimś takim bohaterem, rozumiesz, gry i książki. Takim trochę skrytym bohaterem. Bohaterem ludzkości. Wybacz, chyba się trochę zapędziłem... - speszył się, spuszczając wzrok.


    [u mnie znak rozpoznawczy to Reid Lightwood, ale też zauważyłam, że ludzie mnie poznają po nicku xd
    A i B to kategorie prawa jazdy ;D]

    OdpowiedzUsuń
  10. [byłam tam Shane'em jakimś xd ale byłam tam chwilę, bo nikt nie pisał. i na pewno nie byłam bokserem xd byłam na STM, FC, RC, teraz jeszcze jestem na LA... na San Diego też byłam, więc może stamtąd?]

    - Świat czeka na wybawienie.
    Aczkolwiek Pan Przystojniak mógł zostać tylko jego bohaterem. Dexter by się przecież nie obraził.
    Dobra, cicho tam. Przecież tylko rozmawiają. I uśmiechają się do siebie. Tak ładnie. I patrzą sobie w oczy. I wiele innych rzeczy, które doprowadzały Dexa do szaleństwa. Ale podobało mu się to. Było okej.
    Ale musiał już iść.
    - Pójdziesz ze mną wybrać obroże, smycz, miseczki i tak dalej? - uśmiechnął się do niego tam łaaadne. Znaczy miał nadzieję, że to był ładny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  11. Skierowali się więc do drzwi, z których jeszcze przed chwilą (a wydawały się to wieki) oberwał Dastan. Dexter spojrzał na niego przepraszająco, przypominając sobie o tej strasznej wpadce.
    - Ja? Dwadzieścia. W sumie w listopadzie dwadzieścia jeden. A co?
    O mój panie, może go sprawdzał, żeby się dowiedzieć, czy jest pełnoletni? Może chce się z nim umówić? A może... Dobra, siad, Dex. Spokojnie. Masz zbyt bogatą wyobraźnię, ot co.
    Stanęli przy obrożach. Były różne od czarnych do kolorowych. Jakieś głupie z ćwiekami też się znalazły. On jednak upatrzył sobie czerwoną. Zdjął ją z wieszaczka i przyłożył do psowatej szyi.
    - Myślisz, że mu się spodoba?
    Nicpoń zajął się wąchaniem nowej rzeczy.

    [a to ja tam tylko Shane'm byłam Oo]

    OdpowiedzUsuń
  12. Dexter roześmiał się, widząc różową smycz. Dobra, Dex robił różne rzeczy dla śmiechu u funu, ale tego nie zrobi sobie ani tym bardziej temu niewinnemu psiakowi. Mowy nie ma.
    - Nie, zdecyduję się jednak na czerwoną smycz. Ale będziesz przystojny, stary - zwrócił się do psa. Zdjął obrożę z wieszaczka i zawiesił mu ją na szyi. Smycz też zapiął, żeby przypadkiem Nicpoń mu nie zwiał. - Jeszcze jakieś kojo, gryzaki, miski... - zaczął wymieniać Dexter, pochłonięty tym wszystkim. Może to i lepiej, bo na chwilę zapomniał o tym, jak bardzo podoba mu się Pan Przystojniak, ale nie wiedział, jak zapytać go o spotkanie albo chociażby numer telefonu.

    [no bo zajebiści są x3 ja już mam takie wizje, a oni dopiero są na samym początku xd]

    OdpowiedzUsuń
  13. Dexter chodził za Dastanem, a potem sam łaził między regałami i wybierał wszystko, co najlepsze i co wydawało się najfajniejsze. Jego zdaniem, oczywiście. Kupił mu miskę, na któej dnie była odbita łapa psa. Bo mu się podobała, ot co.
    W końcu trzymał w rękach wszystko, czego potrzebował. Zastanawiał się jak się z tym zabierze. Co prawda smycz miał nawiniętą na nadgarstek. Dobra, dadzą mu jakieś siatki jakoś dotrze do tego domu.
    - Dzięki, Dastan. Za rozmowę, za psa i za pomoc w tym - spojrzał na swoje zakupy, które położył na ladzie sklepu.

    [właśnie nie wiem... Dex go zaprosi może xd zdobędzie się na odwagę i zaproponuje mu spacer po parku, żeby Nicpoń się wybiegał czy coś tam xd mogą kupić kawę w jakimś stoisku :)]

    OdpowiedzUsuń
  14. [no dobra :D mam nadzieję, że rano będzie odpis! xd
    branoc i kojojowych!]

    OdpowiedzUsuń
  15. - Przyjdę z reklamacją - uśmiechnął się do niego, bo nie potrafił być poważnym. Twarz sama mu się cieszyła. Jak głupi do sera? No, jakoś tak to szło. Wziął swoje zakupy w jedną dłoń, a w drogą złapał za smycz Nicponia. Dobra, teraz wystarczy tylko jakoś dotrzeć do domu. Łatwe!
    Trudniejsze stało obok niego. Dobra, Dex, dajesz. Krótka piłka. Przecież najgorsze co może zrobić, to odmówić, nie? Zaproś go na drinka albo na kawę albo do kina.
    - Pójdziesz z nami do parku? - wypalił, czując jak serce drastycznie przyśpiesza. Ała, to aż bolało.
    Ok, drink, kawa ani kino to to nie było. Ale spacer po parku z psem nie wydawał się być najgorszym pomysłem.

    [no dzień dobry :D jak się spało?]

    OdpowiedzUsuń
  16. - Super - ucieszył się Dexter wychodząc ze sklepu. - Chodź, Nicpoń. Zabieram cię do domu i na spacerek. A, Dastan - spojrzał na niego tymi oczami. - Nie musisz tego dźwigać.
    Wielka siatka. W końcu było tam pełno przyborów, które Dex kupił od razu, żeby potem nie łazić co chwilę z powrotem do sklepu, bo czegoś brakło.
    Teraz ogarnął, że nie kupił szamponu dla psa. No trudno, kupi się następnym razem. Teraz to nie było takie ważne; ważne, wysokie i przystojne właśnie szło obok niego. I miał z nim takie najróżniejsze wizje, że hoho.

    [a porządku xd długo posapałam :D
    jaki serial oglądałaś? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  17. - No nie, ale to są moje zakupy, a ty mi je niesiesz - próbował wziąć od niego siatkę. Tak, oczywiście, że dotykając przy okazji jego dłoni (i nie, to nie był przypadek). - Głupio mi tak no. Dostaniesz w zamian smycz, co ty na to? - uśmiechnął się do niego ładnie.
    Przeszli przez parę ulic i tak dalej, aż w końcu dotarli do parku. Zielono tutaj było tak dalej wiadomo jak w każdym paru i takie tak. ławeczki też były, miasto nie oszczędzało.
    Dexter chwilę zastanawiał się nad spuszczeniem Nicponia ze smyczy. Wolał jednak tego nie robić. Chciałby uniknąć gonienia psa i... hej, a może by tak wspólna gonitwa za psem i te sprawy... hm...

    [serio? Oo]

    OdpowiedzUsuń
  18. On wziął sobie czekoladową.
    - Lubię czekoladę - powiedział w końcu, idąc obok niego. Blisko niego. - A najbardziej to czekoladę malinową. Jezu, połączenie czekolady i maliny... bomba - uśmiechnął się na samą myśl. - No właśnie, uwielbiam maliny. Mogę je jeść kilogramami. Chyba że najpierw zacznie mnie brzuch boleć. To wtedy przestaję. Nie piję piwa - zaznaczył, jakby chciał go ostrzec, bo Dex wymyślił sobie, że przecież Dastan może go zaprosić na nie. Phi, kretyn z tego Dexa. - Ale uwielbiam whisky i gin - dodał szybko. - A ty? Skąd jesteś, bo masz jakiś taki obcy akcent.
    Dexter uwielbiał też akcenty.

    [no proszę xd ja nie oglądam xd]

    OdpowiedzUsuń
  19. - No wiedziałem! Tak czułem! - ucieszył się z własnego, małego sukcesu. - Pasuje ci, wiesz? - jeśli to miał być pseudo flirt, to sobie odpuść, stary - pomyślał Dexter, o mało nie robiąc facepalmu przed Panem Przystojniakiem. - Ale masz brata - nadgonił szybciutko, zmieniając temat. - Starszy? Młodszy?
    Ludzie kochani, przecież nie interesuje cię braaat, tylko Dastan. Który szedł obok.

    [spokojnie, nie zamierzam xd
    ej no, ale mnie Dastan pasi bardzo x333 już się nie mogę doczekać, aż Dex zacznie się do niego lepić jak rzep xd w pozytywnym sensie :)]

    OdpowiedzUsuń
  20. No niby tak właśnie rozmawiali, ale kto ich tam wie.
    Zabrał łyk kawy. Może to go troszkę rozluźni. Czy coś tam.
    - Nie, nie mam. Jestem jedynakiem, który opuścił dom w Australii i polecał na drugi koniec świata, bo chciał właśnie tutaj studiować.
    Właściwie to był też inny powód. Taki, że tutaj nie musiał się ukrywać ze swoją orientacją. Ale rodzice znali pierwszą wersję i tego się będzie trzymał.
    - A właśnie, co robisz? Znaczy, gdzie pracujesz i tak dalej?
    Może go odwiedzi, w zależności jakie miejsce to będzie, trololo.
    I tak, spojrzał na niego ponownie, bo jak można było nie patrzeć? Dobra, cii, nie zachowuj się jak jakiś stalker.

    [awww x33 a Dastan będzie zachodzić go od tyłu i będzie się przytulać do jego plecków? x3]

    OdpowiedzUsuń
  21. Oczywiście, że dawałby buzi. Ba, żeby tylko buzi! Dexter miał już wizje wiecznego tulenia się i nie dawaniu mu żyć swoją osobą. Nigdy. Nawet nawiedzałby go w pracy, trololo. I grzeszne myśli znów przyszły do jego głowy. Aż z tego wszystkiego prawdopodobnie się zarumienił, więc szybko spuścił głowę, że niby sprawdza, co tam ciekawego u psa słychać. O, szedł cały czas koło nich, więc spoko.
    - Karierę? Jaką karierę chciałeś robić? Muzyk? Aktor? Model? - zaczął zgadywać. No co no. - A jak lekarzem - wrócił jeszcze na chwilę do poprzednich słów towarzysza - to jakim konkretnie?
    Usiadł na ławeczce, klepiąc miejsce obok siebie, żeby Dastan klapnął sobie obok niego.

    [dogadamy się :D]

    OdpowiedzUsuń
  22. - Podobno mechanicy dużo zarabiają - zaczął się zastanawiać, biorąc Nicponia na kolana. - Tak słyszałem.
    Spojrzał na niego (znowu) z uśmiechem(jakżeby inaczej).
    - Nigdy nie jest za późno, prawda?
    I nie zamierzał mu mówić, że medycyna to trudny kierunek i tak dalej, bo sam się tego nasłuchał u siebie w domu od ojca. Nie będzie powtarzał. Mowy nie ma. Poza tym, nie znał go (a chciał poznać). Możliwe, że Dastan skończyłby te studia bez najmniejszych problemów, nie? No.
    - Ja kiedy chciałem zostać policjantem - zaśmiał się. - Ale to chyba jak każdy chłopiec.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Jasne. Często babrzesz się w smarze?
    Cooooooooooo? Co ty właśnie... że coooo ty mówisz, kretynie ostatni skończony idioto? Ludzie kochani, lepiej zamknąć Dextera zanim to stanie się zaraźliwe.
    Szybko zamknął usta i odwrócił wzrok.
    - Jakie fajne, bezchmurne niebo, nie? A i tak lekko piździ - powiedział spokojnie. I wyszedł na jeszcze większego pacana. Dobry panie... Jak Pan Przystojniak zaraz nie ucieknie, to Dexter kupi sobie dzisiaj coś. Nieważne co. Ale kupi i będzie sobie gratulował. Ot co.
    - Studiuję neurobiologię. Pamiętam, jak mnie to urzekło i postanowiłem iść w tym kierunku.
    No, z tego akurat był dumny. Z tego i z samego siebie. Ba, nawet lekko wypił pierś.

    OdpowiedzUsuń
  24. Dastan nie znał się na neurobiologii, Dexter nie ogarniał mechaniki samochodów. Fajnie się nimi jeździło, naprawdę, spoko orinoko luz blues, ale jak coś mu zacznie klekotać, to zaraz leci do warsztatu, bo sam nie ogarnie. Albo gorzej - zepsuje jeszcze bardziej, a potem pokażą go w wiadomościach dnia. Jak np. kierowca wjechał w drzewo.
    - Co mnie interesuje... Lubię nurkować. Lubię siedzieć przed tv i oglądać filmy, seriale, kreskówki... Myślę, że to będę robić przez zimę tutaj.
    Ano, chłód go na pewno nie wybawi z domu, mowy nie ma. Fajnie by było tak siedzieć pod kocykiem, z gorącą czekoladą i kimś obok. Np. z Panem Przystojniakiem, trololo.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ano, mieszkanie samemu ssało, więc Dex kupił sobie psa. Teraz przynajmniej jeśli nie znajdzie sobie faceta, to zawsze będzie miał psa do przytulania. No co, jakoś trzeba było sobie radzić...
    - Książki... - zawiesił głos.
    Właśnie wyobrażał sobie jak Dastan kładzie głowę na jego kolanach i czyta książkę, a Dexter głaszcze go sobie po tych jego superowych włosach.
    Okeeej... to może by tak wziąć się w garść i zaprosić go w końcu na tę randkę, hm?
    - Właśnie, muzyka. Jakiej muzyki słuchasz?
    I przepadło.
    Na razie.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Jestem tego samego zdania, co ty. Nie słucham danych gatunków, tylko tego, co mi się spodoba - uśmiechnął się, przypominając sobie o swojej playliście na telefonie.
    A kiedy usłyszał jego pytanie, serce podskoczyło mu aż do gardła. Znowu się uśmiechał, szeroko, a w oczach pojawiły się wesołe iskierki.
    Zachowujesz się jak baba z liceum, która została zaproszona na imprezę przez super chłopaka. Ogarnij się - zganił się w myślach.
    Dobra, teraz spokojnie. Odpowiedz swoim normalnym, nie drżącym i piszczącym głosem. No, postaraj się, Dex.
    - Nie mam. A co? chcesz mnie zaprosić na randkę? - zaśmiał się nerwowo, robiąc niby z tego żart, ale chyba mu nie wyszło. Bardzo liczył na randkę.

    OdpowiedzUsuń
  27. Dexter miał ochotę na wszystko, co było związane z Dastanem. Ale przecież mu tego nie powie. W każdym bądź razie nie teraz, trololo.
    - Super - uśmiechnął się po raz kolejny. Ale to nie jego wina, że ten obok sprawiał, że twarzyczka sama mu się cieszyła. - Możemy spotkać się tutaj albo na miejscu - zaproponował.
    Przecież nie poda mu adresu, żeby po niego przyjechał. Bez przesady. Z drugiej strony, byłoby to bardzo miłe... mógłby tak zrobić na drugiej randce, aczkolwiek kto powiedział, że będzie jakaś druga, nie? No.

    OdpowiedzUsuń
  28. Och, oczywiście, że mógłby przyjść ubrudzony smarem. Dexter przecież by się nie pogniewał, w ogóle! Może tylko spodnie zrobiłyby się nieco ciaśniejsze. Znaczy bardziej niż teraz, ekheeeem!
    - Świetnie. Na pewno będę - uśmiechnął się szeroko.
    Już chciał być na tej randce. Z drugiej strony musi w domu poćwiczyć, żeby nie wyjść na debila i żeby Dastan nie uciekł z krzykiem.
    Dopił w końcu kawę do końca.
    - A tak a propo kolacji, jesteś wegetarianinem? - uniósł lekko jedną brew wyżej.

    [nie wiem, o czym mówisz :D]

    OdpowiedzUsuń
  29. - Uff - odetchnął. - Ja też nie jestem. Jem wszystko! No, może nie dosłownie. Nie lubię szpinaku i nienawidzę żurku. Fuj. Ale pizzę mogę jeść cały czas. O ile ciasto jest dobre. Uwielbiam też słone przekąski, więc się nie zdziw jutro w kinie, jak zobaczysz mnie obładowanego czipsami, naczosami, popcornem i orzeszkami. I tak, potrafię to wszystko zjeść - uśmiechnął się dumnie.
    Nicpoń zaczął polować na latającą koło nich muchę. Wyciągał łapki, merdał ogonem i skakał. Teraz wskoczył na kolana Dastana.

    [słowa musi poćwiczyć :D spokojnie xd jak Dex się denerwuje, to mówi różne głupie rzeczy xd no i z pewnością nie ma kocich ruchów xd]

    OdpowiedzUsuń
  30. - Eeej, nie jestem aż taki chudy! Mam mięśnie! - prychnął. Spojrzał na siebie. Miał idealną wagę do swojego wzrostu, ot co, phi. - Jak już, to szczupły - mruknął. A potem pogłaskał psa za uchem.
    Robiło się powoli późno i ciemno.
    - No nic, będę już leciał.
    I tak pewnie nie zaśnie. Nie po tym spotkaniu. Z tych emocji, z obrazem Dastana przed oczami. No, będzie ciężko, ale spróbuje, bo musi wyglądać jutro wspaniale.
    No, albo nie zaśnie przez nowego lokatora.
    Wstał z ławki i wziął swoje zakupy. Uśmiechnął się do Dasta.
    - Do jutra.

    OdpowiedzUsuń
  31. Dexter był już jego. Niekoniecznie od momentu pocałunku w policzek, ale już wcześniej coś było... dobra, od pierwszego wejrzenia był już jego, dajmy temu spokój. No.
    Odprowadził go wzrokiem, a potem sam spojrzał na Nicponia.
    - Chodźmy. Ciekawe komu ja ciebie jutro podrzucę... - westchnął.

    Nicponia podrzucił sąsiadom obok. Bardzo mili panowie nie mieli żadnych przeszkód i tak dalej, więc Dexter z czystym sumieniem wyszedł z mieszkania w ciemnych dżinsach, koszuli w kratę i trampkach. No co, lubił wygodę. Sprawdził, czy ma dokumenty, portfel i klucze. Telefon też wziął, a potem ruszył do parku. Przyszedł trochę wcześniej, bo nie lubił się spóźniać. Nie lubił też kiedy ktoś się spóźniał. Ale gdyby Dastan się spóźnił, to od razu z miejsca by mu wybaczył.
    Usiadł na ławce, na której wczoraj siedzieli i niecierpliwie czekał. Stresował się tym spotkaniem. Chciał wypaść jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  32. [To się przywitam i przepraszam za spóźnienie. Brak sieci mi doskwiera. I, oczywiście, zapraszam na wątek.]

    Santiago

    OdpowiedzUsuń
  33. - Jasne - uśmiechnął się ładnie na jego widok. Nie widzieli się jakieś dwadzieścia cztery godziny, a Dexter tak strasznie się stęsknił, że hoho.
    Wstał i mogli ruszyć na podbój kina.
    - A tak w ogóle, to na jaki film się wybieramy? Grają coś ciekawego teraz?
    Nie orientował się, bo zamiast filmów, oglądał seriale. Ale mogło to być największe badziewie, a on i tak by się ucieszył, bo obok będzie siedział Dastan. nic mu więcej nie trzeba było do szczęścia. No.
    Dotarli w końcu do wielkiego budynku. Dex spojrzał na plakaty filmowe.
    - Hm... jakieś propozycje?

    [oj dobra, cicho tam XD]

    OdpowiedzUsuń
  34. - Może być i horror.
    Co prawda Dex zawsze śmiał się w najlepsze na horrorach, zamiast przytulać się do kogoś, kto siedział obok. Dzisiaj może zrobi wyjątek... no co, zawsze dobry pretekst do przytulania. Kto nie lubi się przytulać, prawda? Zwłaszcza do takiego Pana Przystojniaka, trololo.
    Dobra, postanowił więc wytrwać i nie śmiać się co chwilę z durnej fabuły filmu, na który szli.
    Kiedy Dastan poszedł kupić bilety, Dex skierował się po popcorn, naczosy i napoje.

    [palenie nago na balkonie? XDDD]

    OdpowiedzUsuń
  35. Dexter zajął swoje miejsce i podał Dastanowi popcorn i napój. Swój wsadził do tego fajnego miejsca na kubki. Sam zabrał się za jedzenie naczosów z sosem serowym. Matko kochana, jakie to było dobre! Niebo w gębie.
    - O, las. Jak myślisz, opuszczona chatka, jezioro, namiot czy wisielec? - zapytał cicho, żeby nie zostać skrzyczanym przez resztę widzów.
    Oho, zakochane pary. Laski już się tuliły do swoich facetów. Supcio.
    Dex skrzyżował swoje spojrzenie ze spojrzeniem Dastana. Uśmiechnął się niewinnie i podsunął mu opakowanie naczosów. No co, myślał, że właśnie o to mu chodzi, pf.
    - Jedz.

    [trzy reklamy? matko, żeby tak w Polsce było...]

    OdpowiedzUsuń
  36. - Nie lubię lasów - szepnął, wcinając kolejnego naczosa. - Nie ze względu na horrory, ale ze względu na komary, pająki i inne takie - aż się wzdrygnął. Brrr.
    Po paru minutach po jedzeniu nie było śladu. Dex oglądał film, ale bardziej skupiał się na Panu Przystojniaku obok. Uśmiechnął się do siebie, chociaż na ekranie właśnie rozrywali jakąś laskę. Ale kto by się nią przejmował, prawda?
    Położył czystą (żeby nie było) dłoń na dłoni Dastana. Serce znowu gwałtownie przyśpieszyło.

    OdpowiedzUsuń
  37. Oddychaj, stary, oddychaj! - powtarzał sobie w myślach, kiedy poczuł, jak Dastan go obejmuje. Jejciu, czuł się tak wspaniale...
    - Myślałem już kiedyś o tym samym - przyznał szczerze. Zadrżał, ale w pozytywnym sensie, kiedy jego ciepły oddech owiał jego ucho.
    No a potem wszystko potoczyło się raczej szybko, kiedy Dexter uniósł głowę i pocałował go prosto w usta. Może zrobił to za szybko, ale nie potrafił już się powstrzymywać. A teraz byli blisko siebie, więc... miał nadzieję, że to nie był zły pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  38. Dawno się nie całował, więc robił to jak najlepiej potrafił. I chyba dobrze mu poszło, bo Dast się tak szybko nie odsunął. I nie uciekł. Sukces!
    Ale kiedy po paru chwilach (które minęły tak szybko, niestety) Pan Przystojniak znów patrzył w ekran, Dexter uśmiechnął się do siebie. Najpierw lekko, a potem coraz szerzej. Nie mógł uwierzyć w to, co się teraz dzieje; randka, pocałunek. Spojrzał jeszcze raz na niego, nadal się uśmiechając. I nie przeszkadzało mu nawet to, że musiał nieźle powyginać szyję (te cholerne krzesła w kinie, wrr), żeby oprzeć głowę o jego ramię.

    OdpowiedzUsuń
  39. - Taak, film w domu brzmi nieźle. Nie będzie trzeba specjalnie się wyginać do przytulanek - wypalił i nie żałował! Panie i panowie, to ważne.
    Idąc do wyjścia, Dexter czuł, że płynie, że leci. Że wszystko, tylko nie stąpa po ziemi. Boże, nie wiedział, że można być aż tak szczęśliwym, naprawdę. A jednak... Zajebiste uczucie.
    Objął go w pasie, jednocześnie przytulając się do jego boku.
    - Tak. Na jaką masz ochotę? Ja bym zjadł z szynką i pieczarkami - aż oblizał usta. Och, robił to w normalnym geście, że lubię tę pizzę, a nie, żeby wywołać tutaj jakieś podteksty... Może.

    OdpowiedzUsuń
  40. - Śliczny? Jak już to przystojny, dobrze? Trzeba dbać o swój imidż - teatralnie poprawił włosy, a potem roześmiał się.
    Podobało mu się to strasznie bardzo. Może i szło to dość szybko, ale... dobra, może trzeba zwolnić? Ok, na pewnie trzeba zwolnić. Okej. Spoko.
    Od jutra.
    Teraz szli do ulubionej pizzerii Dexa (haha, nie żeby znał na razie tylko tę jedną, bo mieszkał tu dopiero jakieś dwa tygodnie) i nie chciał o tym rozmyślać.
    Z drugiej strony... a jak coś pójdzie nie tak?

    [no i co z tego :D na razie się pocałowali xd teraz mogą chodzić dalej na randki :D]

    OdpowiedzUsuń
  41. - Pochodzę z Australii jak wspominałem. Uwielbiam sporty ekstremalne, ale też nie wszystkie. Na bandżi skoczyłem raz i nie sądzę, abym chciał to powtarzać - roześmiał się. - Ale nadal chciałbym nurkować. A w Australii najlepsza rafa. Matko, jak tam było fajnie - rozmarzył się na chwilę i aż westchnął. - Byłem w klasie matematyczno-fizycznej w liceum. Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie, ale chciałeś wiedzieć. Aha, nazywam się Dexter Isaac Finn, a urodziny mam jedenastego listopada - uśmiechnął się do niego szeroko. - Lubię pisać jakieś tam krótkie opowiadania, ale od rysowania trzymaj mnie z daleka, bo marny ze mnie rysownik i malarz - zaśmiał się ponownie. - Teraz ty opowiedz coś o sobie.
    Ciekawe, ile z tego obaj zapamiętają.

    OdpowiedzUsuń
  42. - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! - powiedział szybko i roześmiał się. - Też lubię spać. Coś nas łączy. Do toffi także nic nie mam - dodał szybko.
    W końcu znaleźli się w pizzerii. Dex porwał dwie karty menu, a potem zajął miejsce w zaciszu lokalu.
    - Musisz mi powiedzieć, gdzie ten twój warsztat jest - powiedział nagle ni z gruszki, ni z pietruszki. Po prostu chciał wiedzieć. Niiie, nie chodziło o to, że chciał do niego jechać za parę dni samochodem. W ogóle o to nie chodziło, phi. - Zamawiaj co chcesz, ja stawiam.

    OdpowiedzUsuń
  43. Zamówił dużą pizzę z szynką i pieczarkami i podwójnym serem. Do picia wziął Nestea.
    - Ja? Częściej motorem ścigaczem niż czarnym Mustangiem z 64tego. Ale samochodzik musiałby jechać na przegląd, czy wszystko jest grane, więc kto wie, może niedługo cię nawiedzę w pracy - zakończył tajemniczo. Ale po krótkiej chwili znów się uśmiechał. Ano, czasami trudno było o powagę u Dextera, ale co zrobisz no.

    OdpowiedzUsuń
  44. Jego ulubiony sok to sok winogronowy - noted!
    - A żebyś wiedział, że przyjdę. A, właśnie. Wyobraź sobie, że śpię sobie grzecznie jak zawsze w każdą noc, a tu nagle coś zimnego dotyka mojej stopy - mówił poważnie, z lekką dramaturgią i tak dalej. - Obudziłem się natychmiast, podciągając nogi do siebie. Chwilę trwało, nim odważyłem się odrzucić kołdrę na bok. Ale kiedy tak się stało, moim oczom ukazał się... Nicpoń! Tak mi ulżyło... zwłaszcza, że już miałem myśli, że mam paranormal activiti w domu - odetchnął, opierając się o oparcie. Również napił się swojego napoju. - I do rana spał już ze mną, by obudzić mnie. Ale wiesz, lepiej, że mnie obudził, niż załatwił się na środku pokoju. Albo gorzej! W łóżku!
    Wyszedł na idiotę? Nie chciał. Ale pomyślał, że może skoro Dastan pomógł mu wybrać psa i tak dalej, to się tym zainteresuje. W końcu to właśnie pies ich poznał. Poniekąd.

    OdpowiedzUsuń
  45. Och, spokojna jego rozczochrana, Dex miał ogromne łóżko, bo sam uwielbiał spać na samym środku, rozwalając się na całej wielkości materaca. Nie, jego nie rozumiesz. To trzeba zobaczyć, zaobserwować i dopiero wyciągnąć wnioski.
    - Wiem, wiem. Ale tak słodko spał tuż obok mnie zwinięty w taką kulkę!
    Nie dodał na głos, że chciałby jeszcze obok sierściastej kulki zobaczyć osobę samego Pana Przystojniaka, trololo. Dobra, cicho, siad.
    - Dobra, ogarnę się.
    Powiedział. I w sprawie psa i w sprawie swoich myśli.
    ...I wtedy seksowna postać Pana Przystojniaka przytuliłaby go do siebie i...
    STOP.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Bardzo mi się podoba. Sam sobie poustawiał miski i gryzaki. Polubił moje łóżko. I uwielbia patrzeć przez okno na całą ścianę. Widzi całe miasto. A jak mu koło nosa lata jakaś mucha, to próbuje ją upolować, warcząc przy tym - uśmiechnął się.
    Spojrzał mu w oczy i znów zapragnął go pocałował. Ale tym razem powstrzymał się. Bo nie wiadomo, gdzie to by ich mogło doprowadzić... Do łóżka np. Taaka tak rozkmina, pf, nic wielkiego, takie tam myśli drobne, pf.
    - Wiesz, naprawdę cię lubię - poinformował go, a zaraz potem przyniesiono im pizzę.

    OdpowiedzUsuń
  47. - Nie przypominaj mi, bo umrę ze wstydu - zaśmiał się, zakrywając twarz dłońmi. Ale nie na długo, bo zapach pizzy dał o sobie znać. - Mniam! Smacznego - powiedział jeszcze, nim zabrał się za jedzenie. - A propo filmów w domu - odezwał się zaraz po tym jak przełknął, bo nie chciał zacząć się dusić czy coś. - U mnie po łikendzie. W poniedziałek ma przyjść zamówiona sofa w końcu.
    Ano, kanapa miała być duża, więc ze spokojem mogli tam... usiąść. Poleżeć. I obejrzeć film. Tak właśnie, no.

    OdpowiedzUsuń
  48. Środa? Tyle miał czekać? tak strasznie dużo dni? Tak strasznie dużo godzin? Tak strasznie dużo minut? Matko kochana, on się orientował, ile to było sekund?! Przecież on zwariuje do tego czasu! Gdyby to był jeszcze rok akademicki, to okej, jasne. Ale ludzie drodzy, był początek września!
    Dobra, opanuj się, Dex. Przecież mieliście zwolnić.
    Co prawda "zwolnić" miało znaczyć zwolnić. A nie rzucanie się potem na siebie po paru dniach rozłąki.
    - Okej, środa brzmi dobrze. Nie musisz nic przynosić, obejrzy się w internecie. Prześle się obraz na telewizor i gra - uśmiechnął się, biorąc kolejny kęs. - Nie mam ulubionego gatunku. Oglądam to, co mi się podoba. Aczkolwiek nie będę oglądać Gwiezdnych Wojen.

    OdpowiedzUsuń
  49. O matko, Dastan też nie lubił Gwiezdnych Wojen! Super! Znaczy Dexter nigdy nie oglądał i jakoś nie zamierzał.
    - Zawsze możesz mnie odprowadzić do domu i sam sprawdzić - zawiesił znacząco głos.
    Dobra, przestań udawać, że umieć być seksowny i ponętny, bo ci nie wychodzi. Robisz komedię - myślał Dexter. Nadrobił ślicznym uśmiechem. Kit, że w kącikach ust miał troszkę mąki. Nadal był uroczym stworzeniem, które dalej jadło pizzę.

    [ach, to powodzenia w takim razie jutro :D a która klasa, jeśli można wiedzieć? ;>
    branoc i kojojowych!]

    OdpowiedzUsuń
  50. [ja będę teraz odpisywać wolniej, bo mam gościa teraz przez tydzień, ale postaram się odpisywać w miarę często :)]

    OdpowiedzUsuń
  51. [ Dzień dobry. Witam na blogu z lekkim opóźnieniem i może chęć na wątek jest? ]

    F. Ashley Mills

    OdpowiedzUsuń
  52. Znów się zarumienił (jasna cholera), kiedy poczuł jego dotyk na sobie. Jakkolwiek to brzmiało, trololo.
    A co do czegoś więcej... Dexter nie poszedłby na całość, nie dałby chyba rady. Tak, to dziwne, nie był dzieckiem z burzą hormonów w sobie i... a nie, czekaj, był, jasne, że był. Ale chyba na razie się bł tego wszystkiego. I nie wiadomo, czy to teraz chwalić, czy nie za bardzo.
    - Okej, super - uśmiechnął się do niego, a potem wziął kolejnego kęsa. - Ale jak masz jakiś specjalny film, który chciałbyś obejrzeć, to wołaj.

    [eee tam xd matura to bzdura xd ja się nie uczyłam do matury xd i co? zdane na super, dostałam się na studia i tak zaczynam w tym roku w październiku ;)]

    OdpowiedzUsuń
  53. Taak, w końcu Dex sobie go tu nazywał Panem Przystojniakiem, a ten chciał mu tylko mówić, że jest śliczny. Śliczny to jest Nicpoń, ot co. Szczeniaki i kociaki, pf.
    Ale i tak się uśmiechał. Nie, jeszcze go mięśnie twarzy nie bolały. Nie przy Dastanie, no gdzieżby.
    Może trochę zepsuł mu się humor, słysząc coś o pedałach. Z drugiej strony, dlaczego miałby się nimi przejmować? W końcu był tutaj z Dastanem, najlepszym i najfajniejszym chłopakiem jakiego do tej pory poznał.
    - To dobrze. Może być jakiś horror, znowu się pośmiejemy. O, albo już wiem. Znam superowy film z dwoma super przystojniakami. Niestety, obaj hetero, ale napięcie między nimi jest - zakończył tajemniczo.

    [powiem ci tak: jak chodziłaś na lekcje, robiłaś zadania i nie masz jakiś większych problemów, to matura to pikuś xd
    ja idę na socjologię xd ale zobaczymy, czy mi się spodoba kierunek xd
    i ja też nie wiedziałam, na co chcę iść, nadal nie jestem pewna, więc...]

    OdpowiedzUsuń
  54. [ Szczerze powiedziawszy to specjalnie zrobiłam go prawnikiem aby jakoś ułatwić po części pisanie wątków i nawiązywać jakoś do jego pracy także wątek bardzo mi się podoba i jeśli chcesz to mogę także zacząć w zamian za to, że pomysł twój ]

    OdpowiedzUsuń
  55. [Hej, dzięki, za powitanie, masz może ochotę, na jakiś wątek? :))]

    OdpowiedzUsuń
  56. [Hm, pozwolę sobie zacząc. Gdyby coś nie pasowało, od razu powiedz, proszę. I z góry przepraszam, ale nie mam literki "ci" nie wiem, dlaczego, ale nie działa... :C]


    Siedziałem w oknie swojego domu, wpatrując się w ludzi, mijających mnie. Uśmiechałem się pod nosem, mrucząc do kota, którego trzymałem na kolanach. Szczególnie, zaciekawiła mnie jedna postac z tłumu. Wysoki facet, niezwykle przystojny... I te kości jarzmowe... Każdy by zabił za jego twarz. Nawet nie zauważyłem, jak kotka, uciekła z moich kolan, a ja zapatrzony na niego, niebezpiecznie przechyliłem się i wypadłem na trawnik. Jęknąłem cichutko, czując, jak powietrze uleciało mi z płuc, a potem zacząłem głośno się śmiac, aż dostałem kolki, a w oczach pojawiły mi się łzy.

    OdpowiedzUsuń
  57. I tak skończyli jeść. Dexter wypił swój napój do końca i właściwie mógł opuścić to miejsce wiedząc, że już tu więcej nie wróci. Ot co. Jeśli nie chcą klienta, który bardzo dużo je, no to ich problem i ich strata.
    - Chodźmy na spacer, co? - uśmiechnął się do niego, wstając z miejsca.
    Spacer zawsze dobry. Pogadać można, pomówić, że zimno, to wtedy będzie przytulanie-macanie. No i jakie to romantyczne i te inne pierdoły. Spacery były spoko.
    Dex wystawił dłoń w jego kierunku.

    [aa dzięki, dzięki xd
    ja cię chciałam prosić o nr gg (o ile masz), bo bardzo fajnie mi się z tobą pisze xd]

    OdpowiedzUsuń
  58. Ąsh z nową sprawą zapoznał się tuż po przybyciu do pracy. Rozłożył wszystkie akta na swoim stole i obczytywał je dokładnie przed dobre dwie godziny. Wszystko wyglądało dość prosto. Facet oskarża wspólnika o kradzieże , ten się wypiera. Jeśli wszystko będzie jasne wielu rozpraw nie będzie i szybko wygrają.
    Na spotkanie umówieni byli na 14 więc do tego czasu Ash sprzątnął wszystkie papiery i nastawił nawet wodę na kawę. Kiedy klient zjawił się punktualnie powitał go uśmiechem.
    - Dzień ponry panie Wright. Nazywam się Francisco Mills, jestem pana obrońcą. Może napije się pan kawy albo herbaty?

    OdpowiedzUsuń
  59. Taaak, mijały ich inne zakochane pary i tak dalej. Dex się do nich szczerzył, bo był równie szczęśliwy, co oni. I gadał. Dużo gadał, co było trochę straszne, no ale ale... Kto by się tam przejmował, no nie? No, może jego randka.
    - Wybacz, że tyle mówię, ale to chyba z tego, że się denerwuję... - zawiesił głos i uśmiechnął się niepewnie, chociaż czuł się w jego towarzystwie naprawdę dobrze. I nie chciał kończyć tej randki, proste. Chociaż... nie, jednak nie, bo potem muszą czekać tyle dni, żeby znowu się spotkać.
    Aczkolwiek wiedział, gdzie Dastan pracuje...

    OdpowiedzUsuń
  60. Nigdy nie miał szczęścia do samochodów, ale nienawidził komunikacji miejskiej. Od kilku dni jego klocki hamulcowe dawały się we znaki i w tym celu postanowił wybrać się do okolicznego mechanika. Nie ważne jaki, czy dobry, czy zły lub drogi. Chciał by było szybko, bo nie zdzierży ani jednej chwili w autobusie ze swoimi uczennicami, które będą tylko go zaczepiać i uśmiechać się jednoznacznie.
    Podjechał pod zakład i ściągając wcześniej marynarkę, a poprawiając krawat, wszedł do garażu.
    -Dzień dobry.- zaczął z pełną kulturą. -Przepraszam bardzo, chciałem by ktoś wymienił mi klocki hamulcowe w samochodzie.- dodał i nerwowym gestem podrapał się po głowie.
    W chwili, gdy spod samochodu wydostała się znana mu twarz nieco zesztywniał i ciężko przełknął ślinę.
    Dastan, liceum, łazienka, kuchnia Dastana. Aż nie wiedział co powiedzieć. Miał przywitać się ponownie, ale "Dzień dobry" czy "Cześć". Zapytać czy nie weźmie go teraz na masce, czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  61. - No tak.
    Kurde no, tego chyba nie musiał tłumaczyć. Znaczy miał nadzieję, że nie musi. Przecież mu nie powie, że bał się zrobić jakąkolwiek gafę, która mogłaby go odstraszyć, co nie? No więc właśnie, więc heloł i tak dalej.
    - Dobra, nieważne - przytulił się do jego boku i na chwilę zamknął oczy. Rozkoszował się jego bliskością, ciepłem i zapachem. Dastan był po prostu boski, ot co. No, tyle w temacie. - Fajne powietrze, nie? - to nie miało nic wspólnego z niczym, but who cares?

    OdpowiedzUsuń
  62. - Mhm, pewnie tak. Mam nadzieję, że będziesz takim moim kocykiem.
    No co, pochodził z Australii. Był przyzwyczajony do wiecznego ciepła. Śnieg widział, jak bywał w Alpach średnio dwa razy na rok. No. Parę dni i nara, jedziemy do chaty. A teraz? On miał tu przetrwać całą zimę?! Ludzie kochani, przecież to niemożliwe! Zawsze mógł uciec z powrotem do domu, przeczekać i wrócić, aczkolwiek zajęcia na uczelni nie zaczekają.
    Uniósł nieco głowę, a potem pocałował go szybciutko w brodę. No. A potem skradł mu całusa w usta.

    OdpowiedzUsuń
  63. Peria westchnął cicho czując tą okropną gulę w gardle i stres narastający z każdym spojrzeniem Dastana. To prawda, Vincenzo nieco przesadził wtedy pozwalając sobie na zdradę i dość długo nie mógł zapomnieć o Dastanie. Wciąż chodził mi po głowie. Dzwonił, przepraszał, nic. Potem tylko zaczął się przyzwyczajać do innego życia i kiedy stwierdził, że lepiej już być nie może pojawił się Dastan.
    Miał teraz ochotę wsiąść do samochodu i odjechać albo po prostu zrezygnować z pomocy i pojechać gdzieś indziej, ale to nie było w jego stylu, bo tak się składa, że choćby Peria chciał być bezczelny to po prostu nie potrafi. Teraz mógł się przygotować jedynie na to, że zapłaci za zniszczenie samochodu w ramach zemsty. Równie dobrze mógł po prosić go o jakiś rabat w formie przekłucia opon.
    -Tak, ostatnio mam z nimi problem. Jeżeli byłby pan w stanie to naprawić będę wdzięczny.- powiedział. Nie miał zamiaru mówić po imieniu, bo z pewnością jego Ex sobie tego nie życzył. Nawet nie miał zamiaru patrzeć mu w oczy, teraz tylko przyglądał się tępo masce swojego samochodu.
    Czuł się teraz tak dziwnie. Nie wiedział co ma robić.

    OdpowiedzUsuń
  64. Poprawił w dłoni marynarkę i przyjrzał się przez chwile jego umięśnionym dłoniom. Potem zupełnie jak małe dziecko podczas kazania patrzył w podłogę.
    -Skończyłem studia i uczę w liceum.-powiedział.- Żeńskim.- dodał jakby chciał mu się zrehabilitować tym faktem, bo przecież nie mógł już nikogo podrywać. Nie wiedział dlaczego to mówi, przecież sprawa już jest skończona, oboje już dawno ułożyli sobie życie. Vincenzo miał to dziwne poczucie winy, które sprawiło, że czuł się jakby znów był w liceum.
    Kiedy nastała tylko chwila ciszy podniósł głowę spoglądając na niego.
    -Zepsuły mi się tylne klocki, chociaż ostatnio wymieniałem.- powiedział spoglądając na zegarek. Chciał już być w domu, zamówić sobie coś do jedzenia, poczytać, odstresować się. Miał wrażenie, że zaraz ze stresu rozboli go żołądek.

    OdpowiedzUsuń
  65. Oddał się pocałunkom i oczywiście, że je odwzajemniał. Nawet musiał sam sobie pogratulować, bo dobrze mu to szło, także tego... Mógłby to robić średnio co pięć sekund. Tę przerwę przeznaczyłby na odetchnięcie. Ale dobra, może nie rzucajmy się tak od razu na kogoś, bo jeszcze ucieknie, aż się będzie za nim kurzyło, czy coś takiego.
    - Dobrze, pasuje mi. Więc będziesz musiał przyjeżdżać do mnie codziennie po pracy i zostawać na noc najlepiej, wiesz?
    Och, to zabrzmiało prawie tak, jakby mieli ze sobą zamieszkać. No cóóóż. ale dobra, nawet nie byli razem i tak dalej i tak dalej, ale nie myślał o wspólnym mieszkaniu, no gdzie, bez przesady. To po prostu tak brzmiało, ot co. No.

    OdpowiedzUsuń
  66. Westchnął cicho zakładając już marynarkę. Chciał by samochód był zrobiony szybko, ale teraz gdy po prostu odmówi będzie to niegrzeczne, a to nie w jego stylu. Wytrzyma jutro jazdę autobusem, jakoś.
    -A może mi pan przybliżyć cenę?- poprosił poprawiając jeszcze rękawy w marynarce, a później krawat. Nie był miłośnikiem garniturów choć musiał przyznać, że dodawał on klasy i powagi.
    I znów zaczynał z tym "panem". Nie robił tego złośliwie, bo nie był taki z natury, ci którzy go choć trochę znają wiedzą, że robi to z grzeczności lub jak to jest przypadku Dastana- Po prostu nie wie, jak ma się zachować.
    Po za tym nawet nie wiedział, którym autobusem powinien stąd wrócić do domu, więc prawdopodobnie będzie musiał poprosić kogoś o informacje, bo bardziej od autobusów nienawidził tylko taksówki.

    OdpowiedzUsuń
  67. -Dobrze. Masz rację.- powiedział unosząc dłonie w geście poddania, potem ułożył je na biodrach. Spojrzał w bok i zastanowił się, czy go nie poprosić od podwózkę, ale to będzie gruba przesada. Nie chciał mu się już wciskać, już wystarczającą przesadą był fakt, że tu przyjechał.
    -Nie daleko są jakieś autobusy, więc mam jak wrócić.- powiedział nie chętnie. Nie widział przyjemności podróżą autobusem, z resztą kto to lubił?
    Potem spojrzał na Dastana i przez chwile spojrzenie Vincenzo mogło się wydawać smutniejsze. Bo przecież patrzył na to, co stracił. Wspaniałe ciało, mężczyznę pracowitego i pasją. Teraz jedynie po głowie chodziły mu chwile kiedy leżeli w nieskrępowanym milczeniu, kiedy się kochali.
    Peria nie wiedział co ma o tym myśleć. Z jednej strony chciał już iść, zaś z drugiej zostać choćby miał z nim nie rozmawiać.
    Dopiero potem zorientował się, że już zbyt długo mu się przygląda i wrócił do samochodu zabierając z niego swoją torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami.
    -Będę jutro. Przyjadę od razu po zajęciach.- powiedział i odchrząknął lekko.

    OdpowiedzUsuń
  68. - Ooo, zrobisz? - zaśmiał się. - Dobra, dobra, czaję. Tak sobie tylko mówiłem - uśmiechnął się do niego.
    Nie wiedział kiedy znaleźli się w okolicach osiedla, na którym mieszkał. Elegancko, strzeżony teren, każdy miał swoje miejsce na parkingu (podziemnym, trololo). Trawa, drzewka, dzieciaczki miały place zabaw. ci, co mieszkają na parterze mają tarasy, ci co na piętrach, mają ładne balkony. Takie tam bogate osiedle z apartamentowcami.
    - Ech, szybko żeśmy przeszli.
    Co prawda łazili jakieś dwie godziny, ale wiadomo - w dobrym towarzystwie szybko płynie czas.
    - Wejdziesz? Napijesz się czegoś?

    OdpowiedzUsuń