piątek, 23 sierpnia 2013

I wrote him off for the tenth time today...

Matthew Nott 
Urodził się i wychowywał w Krainie Kangurów, potocznie nazywanej Australią. Chodził do szkoły jak każdy dzieciak, zdzierał kolana kiedy wywracał się na chodniku i zdarzało mu się ciągać dziewczyny za włosy. Miał alergię na sierść większości zwierząt, przewrażliwionego ojca i matkę schizofreniczkę, która w lepsze dni była całkiem przystępna, zaś w te gorsze tłukła wszystko, co tylko było w zasięgu jej rąk. Raz było lepiej, a raz gorzej, jak wszędzie i u każdego. Jemu było najlepiej gdy nikt się nim nie przejmował i mógł swobodnie biegać po mieście z polaroidem otrzymanym od ojca, robić zdjęcia obcym ludziom, drzewom, autom, wszystkiemu co tylko napotkał.
Jego życie przebiegało całkiem swobodnie, w ciągu wakacji podróżował wraz ze znajomymi, robił setki zdjęć, które później sam wywoływał i najchętniej zostałby przy tym, nie wracał do tego nudnego życia, bo przecież porzuciłby je gdyby tylko mógł. Jedno trzeba było mu przyznać, a mianowicie fakt, że nie umiał usiedzieć w miejscu. Wciąż ciągnęło go do nowych doświadczeń, krajobrazów i osób, a najbliższe otoczenie zdawało się po prostu nie wystarczać, więc wraz z chwilą, gdy przyszło mu rozpocząć dalszą naukę trafił do Miami, żeby zacząć studia. Kiedy już się tam przeniósł i studiował fotografię miał niestwierdzone ADHD, zagracone mieszkanie i naprawdę bogate życie towarzyskie. Korzystał z życia, to fakt niezaprzeczalny. Sypiał z różnymi mężczyznami, upijał się, bawił i przez jakiś czas właśnie to było najważniejsze i nawet jemu wydawało się, że dla nikogo nie będzie w stanie tego porzucić. Później w jego życiu nastąpił swoisty przełom i o ile nadal pozostawał wesołym sobą, to potrafił odrobinę odpuścić sobie imprezy, a tylko dlatego, żeby zostać z pewnym chłopakiem i obejrzeć całkowicie bezsensowny film, kochać się, albo udawać, że pomaga w kuchni podczas gdy najlepiej jednak szło mu jedzenie. Trwał w ich przesłodzonym świecie jakieś dwa lata, bo tyle razem byli i nawet mieszkali. Żył sobie w nieświadomości i był święcie przekonany, że nic im tego nie popsuje, że to niemożliwe, bo nawet kłótnie w ich wykonaniu kończyły się zawsze tak samo - seksem na zgodę. Nie był przygotowany na widok swojego faceta pieprzonego przez cholernego przyjaciela z dzieciństwa, głównie dlatego zareagował tak impulsywnie i w jednej chwili postanowił spakować najpotrzebniejsze rzeczy i się wynieść. Wrócił do domu, bo nawet jeśli wyżalenie się ojcu było żałosne to łagodziło ból. Zerwał wszystkie znajomości, kontakty, zmienił numer telefonu i trwał w swoistym stanie otępienia przez przeszło trzy lata. Któregoś dnia tylko coś go tchnęło i wrócił do Miami, do innego mieszkania, które szybko zagracił swoimi rzeczami i nawet zdążył zacząć pracę w jednym ze studiów fotograficznych. Wszystko byłoby doskonale, bo odżywał, wydawało mu się, że stłumił wszystkie uczucia, ale kiedy wpadł na swojego byłego faceta okazał się po prostu bombą z opóźnionym zapłonem. Wylał na niego cały swój żal, nienawiść, dał nadzieję i uciekł. Nie miał przy tym nawet najmniejszych wyrzutów sumienia. Zaczął podróżować, zwiedził najróżniejsze zakątki świata, z których przywiózł całą masę świetnych zdjęć, ale po drodze w tym wszystkim wrócił do swojej ojczyzny i zastała go niespodzianka w postaci pięcioletniego wówczas chłopca, jego syna - co potwierdziły testy DNA. Musiał przywyknąć do nowej roli, do faktu, że przypadkiem zapłodnił jedną z dziewczyn, z którą kiedyś podróżował i do tego, że dziecko miało być pod jego opieką. Oznaczało to, że będzie musiał zamieszkać gdzieś na dłużej niż miesiąc, zadbać o to, aby synowi niczego nie brakowało i wydawało mu się, że go te obowiązki przerosną. Nie miał jednak większego wyboru, ponieważ matka dziecka groziła, że jeśli on się nim nie zajmie to go odda, więc pięciolatek zaczął podróżować wraz ze swoim tatą, do którego przywyknął naprawdę szybko. Gdy należało zapisać dziecko do jakiejś szkoły, a nie tylko ciągać go za sobą po różnych krajach, byli w Toronto, więc właśnie w tym mieście sześciolatek został zapisany do szkoły, a jego tatuś zmuszony był znaleźć wygodne dla ich dwuosobowej rodziny mieszkanie.

29 lat | fotograf | gej | ojciec sześcioletniego Thomasa

5 komentarzy:

  1. nie wiesz co to justowanie kp?

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć, Matty. Będzie seks na zgodę?]/Chester

    OdpowiedzUsuń
  3. Toronto to jakaś abstrakcja. Całkowicie pozbawiona sensu idea o lepszym życiu zaprowadziła go do miasta, w którym był trzy razy w życiu z zupełnie nieistotnych powodów. Co z Miami? Tym jego słonecznym Miami, którego przecież nie pozostawia się tak po prostu z dnia na dzień? Trzeba być skończonym idiotą, żeby popełnić taki błąd. A jednak Chester siedzi w samolocie i jest niemal pewien, że to odpowiednia decyzja, mało tego, że będzie szczęśliwszy w nowym miejscu. Stare zbyt przesiąkło wspomnieniami, gdziekolwiek nie spojrzał widział Jamesa lub Matta, każde kolejne miejsce miało w sobie ich cząstkę – tutaj Matty robił zdjęcia, tam pili razem kawę, w tym parku biegali. I nie było mowy o znalezieniu czegoś pustego, czegoś pozbawionego pamięci o nich, bo żyli w tym mieście zbyt długo. Chyba tylko szpital w jakiś sposób pozostawał nienaruszony, ale i to po jakimś czasie przestało wystarczać. Wyjeżdża, to decyzja ostateczna.
    Tak więc lądując w Toronto myśli dość pozytywnie o nowym starcie, nowym mieszkaniu, nowej pracy, kompletnie nieprzyjęty faktem, że nie zna nikogo, a ludzie tutaj noszą zbyt dużo ubrań w kratkę. Wsiada w taksówkę i wysiada w dość przyjemnej (na pierwszy rzut oka) dzielnicy. A potem wszystko dzieje się szybko. Zaczyna nową pracę, w przerwach rozpakowuje się, przyjeżdżają kolejne kartony, a w końcu i kolega z pracy przywozi mu kota, za którym tęsknił chyba najbardziej. Futrzak przypomina mu jednak czasy, gdy z Mattem siedzieli na kanapie i musieli zrzucać go z siebie, żeby w ogóle zobaczyć telewizor. Szybko wyrzuca wspomnienie z głowy i kończy cały proces przeprowadzki. Następne dwa tygodnie mijają względnie spokojnie, bo poznaje nowych ludzi, chodzi w nowe miejsca, je w nowych, tanich restauracjach. Sąsiad z dołu go nie lubi, bo niechcący zalał mu salon. Sąsiadka z góry za to lubi go za bardzo, w czym również widzi spory problem. I tylko mieszkanie naprzeciwko pozostaje puste. Do czasu, gdy nie gubi kota. Wtedy zauważa też otwarte okna w tamtym mieszkaniu, wóz przeprowadzkowy i choć pozornie nie ma to żadnego znaczenia dla sprawy, nie umyka to jego uwadze. Futrzak jednak plasuje się wyżej od sąsiadów, więc zaczyna przeszukiwać własne cztery ściany, a kiedy go nie odnajduje, wzdycha ciężko, bo choć wie, że ten sam odnajdzie drogę do domu, wolałby go mieć przy sobie. Pukanie do drzwi średnio go interesuje, bo wątpi, by jego zwierzak był na tyle wytresowany, by mógł to robić, poza tym jest niemal pewien, że to kobieta z góry przyszła spytać o jakąś zupełnie nieistotną rzecz. Toteż kiedy w końcu otwiera, spogląda na kota, a następnie na chłopca, który go trzyma, bo w żaden sposób nie jest w stanie unieść wzroku na właściciela tego głosu. Jest wdzięczny kotu za to, że wyskakuje z objęć malca i już zaczyna się do niego łasić, przez co ma możliwość schylenia się i wzięcia go na ręce. Nie ma pojęcia w jaki sposób udaje mu się uspokoić oddech i spojrzeć w twarz mężczyźnie, ale gdy to robi coś w nim pęka i ma nadzieje, że to serce, co by się szybko wykrwawił.
    - Matty – rzuca tylko, nie mając bladego pojęcia, co robić ani jak się zachować.

    OdpowiedzUsuń
  4. [a ja nazwisko xd to co, wąteczek? xd]

    Dexter.

    OdpowiedzUsuń
  5. [ja nie mam problemów z jednym i z drugim, więc mnie wsio rybka i akwarium.
    przychodzi mi na myśl takie coś, że np Dex będzie siedzieć w parku i coś tam czytać np no i nagle zauważy, że ktoś mu robi zdjęcia no i podejdzie do niego i się zapyta, co robi, a okaże się, że Matt robił zdjęcia, owszem, ale nie jemu, tylko czemuś tam obok niego no i Dexowi zrobi się głupio i go przeprosi i nie wiem co dalej xd]

    Dexter.

    OdpowiedzUsuń