czwartek, 29 sierpnia 2013

“you have braved the weather, when the storm cut you to the bone.”




Dexter Finn
11.11.1992
Australia, Darwin
183 cm
Brązowe
A, B
Student neurobiologii


Urodził się i mieszkał w Australii przez większość swojego życia. Bogata rodzina, dom przy plaży, kasy jak lodu. Od dziecka uwielbiał surfować i nurkować, skakać na bungee, wspinać się po skałach i grać w koszykówkę.
Od jakiegoś czasu już wiedział, że podobają mu się faceci. I krył się z tym (nadal to robi), bo „co powie rodzina”. Najbardziej obawia się reakcji ojca, z którym nigdy nie miał dobrych kontaktów. Potajemnie spotykał się ze swoim chłopakiem, z którym szybko się rozstał. Dexter nie był jeszcze gotowy na seks, a tamten… no cóż.
Kiedy skończył liceum, poinformował rodziców o przeprowadzce do Toronto. Byli nieco zszokowani. On również, ponieważ jedyne co go martwiło to to, czy nie zamarznie tam na kość.
Ale dotarł. Kupił sobie mieszkanie, wyremontował je i czuje się naprawdę dobrze tu, gdzie jest. Studiuje neurobiologię, chodzi na długie spacery i zastanawia się nad kupnem psa. Na razie nie zna jeszcze tutaj zbyt wielu osób, także tego…
Dexter jest bardzo zabawnym człowiekiem (czytaj: ma taką depresję, że śmieszą go własne żarty). Wszędzie go pełno, jest bardzo kreatywny i uwielbia się śmiać. Uważa, że jest to najlepsze w życiu człowieka (oczywiście zaraz po dobrym seksie – tak słyszał, ponieważ on sam jest prawiczkiem). Lubi być w centrum zainteresowania osoby, na której mu zależy. Nie lubi, kiedy się go ignoruje. Jest pewny siebie i swoich racji, choć otwarty na zdania innych, chętnie poznaje inne punkty widzenia. Trochę naiwny, nieco tajemniczy, nazbyt ironiczny. Jego największymi fobiami są: robactwo i drabina. W życiu mowy nie ma, że wejdzie na trzeci szczebelek. A mimo to nie ma lęku wysokości.
Głównie porusza się motorem.



 ________________________________________________________________
No dzień dobry! Witam się grzecznie i przyjaźnie :D
Na wątki i powiązania chętna, im dziwniejsze, tym lepsze.
Nie piszę komentarzy na milion kilometrów scrollingu. Są raczej krótkie, bo wyznaję zasadę, że moja postać nie czyta w myślach Twojej, poznajmy się przez rozmowę i nie obchodzi mnie refleksja na temat kawy lub innych takich.
Buźka – pan Dylan O’Brien.


62 komentarze:

  1. [Za imię dostajesz mru. I witam serdecznie!]/Chester

    OdpowiedzUsuń
  2. [Pewnie, wątek chętnie, tylko coś podrzuć, wprawdzie zaczynać nie lubię, ale z pomysłem może się uda.]

    M. Nott

    OdpowiedzUsuń
  3. [Co do naszego dzisiejszego wątku: nie wiem, jak bedzie, bo internety mi sie buntują i nawet karty napisać nie idzie. Jak się uspokoi, to na pewno będę; jak nie, to może uda się jutro. Także trzymaj kciuki!]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Dobra, jednak się udało ^^ Jak ci się będzie chciało, to możesz od razu zacząć :D Nie, żebym cię chciała wykorzystać...]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Bardzo mnie to cieszy, starałam się speszli fo ju i tym podobne xD]

    To, że go nie było stać na psa, wcale nie wykluczało tego, że psa bardzo chciał mieć. Bo to takie ciepłe i puchate, zawsze chętne do pieszczot, nigdy się dupą nie wypinało - w przeciwieństwie do byłych i niedoszłych. Koniec związków - tak sobie powtarzał przez ostatni tydzień. Zero zobowiązań, jeno pies, bo pies dobra rzecz.
    Chodziłby do schroniska, ale wolontariat źle mu brzmiał. Jeszcze by ktoś nie daj Boże pomyślał, że z Dastana był w gruncie rzeczy miły, uczynnych facet. Nie daj Boże. On był przecież cham i prostak, bydlak z krwi i kości. Trzeba było zachowywać pozory, jakieś cele mieć w życiu, nie? Toteż schroniska omijał szerokim łukiem. Co innego sklepy zoologiczne. Kto powiedział, że tamtejsze zwierzaki nie potrzebowały ciepła i miłości? Tej Dast miał całą wuchtę i chętnie się dzielił, więc kiedy tylko miał wolną chwilę, wybierał się na pielgrzymkę do najbliższego zoologicznego i spędzał upojne chwile z gromadką czworonogów.
    Akurat miał dobry dzień i był przekonany, że nic mu go nie popsuje. Auto działało, w pracy było wesoło, nie zabrakło mu imieninowej fajeczki. Chwila moment, a by się zleciały kucyki na tęczy - taka sielanka. A tu nagle, zupełnie niespodziewanie i bardzo boleśnie drzwi same się przed nim otworzyły. Jeszcze nawet nie pomyślał, by rękę do klamki wyciągnąć, jak te zatrzymały się na jego twarzy.
    Zaklął, bo kto by nie zaklął w takiej sytuacji, i odruchowo się odsunął, dłonie przyciskając do nosa - miał przynajmniej nadzieję, że to jeszcze był nos, a nie krwawa miazga.
    - Boże, nie mogłeś mnie zwyzywać? Od razu trzeba było przejść do rękoczynów? - zapytał z wyrzutem, przelotnie na niego spoglądając.
    W kwestii dobrego dnia to by było na tyle.

    OdpowiedzUsuń
  6. Skrzywił się, a jego palce znów mimowolnie powędrowały do bolącego nosa. Macał go przez chwilę zawzięcie, mając nadzieję, że jak rozmasuje, to będzie lepiej. Może i nie złamany, ale i tak dawał mu się we znaki.
    - Patrz, a miałem nadzieję, że cię naciągnę na zadośćuczynienie za uszczerbek na zdrowiu - mruknął pół serio, pół żartem z wyczuwalną nutką ironii.
    Niechętnie wsunął dłonie do kiszeni luźnych jeansów, zdając sobie sprawę z tego, że przyciskanie łap do mordki nie sprawi, że wyjdzie na nieczułego macho na sterydach. Pal licho, że taki był z niego maczo, nieczuły i na sterydach jak pół dupy zza krzaka. No ale nie wszyscy musieli o tym wiedzieć.
    - Podryw na drzwi... Na to bym nie wpadł - skwitował, uśmiechając się półgębkiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową z rozbawieniem. Reakcja bruneta wszystko mu rekompensowała; był pewien, że jeszcze chwila, a spłonąłby na miejscu. Aż żałował, że nie miał okazji zobaczyć, jak na jego policzkach wykwita uroczy rumieniec.
    Z westchnieniem ruszył do lady, za którą jak zwykle urzędował Ryan - jeden z pracowników sklepu. Zbliżała się pora karmienia psiaków i gdy tylko Dastanowi udało się dotrzeć na czas, zawsze się tym zajmował. Wraz z workiem z karmą podszedł do kojca, przy którym kucał Dexter i jak gdyby nigdy nic przelazł przez płotek. Przystanął przy pierwszej z pustych misek i nasypał do niej karmy.
    - Jakiego psiaka szukasz? - zagadnął, spoglądając na niego przelotnie, zaraz jednak skupiając uwagę na małym bernanie (w sensie berneńskim psie pasterskim), lawirującym mu między nogami. Podrapał go pieszczotliwie za uchem, na co psiak zareagował wesołym szczeknięciem.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Wcale nas to nie martwi, uhuhu <3]

    Kątem oka zerknął na psiaka, zaraz jednak wracając do roboty. Nie będzie przecież głodził psiaków, żeby się na jednego pogapić jak ciele na malowane wrota. Zresztą dlaczego miałby się wpatrywać w zwierzę, skoro w zasięgu wzroku miał znacznie ładniejsze widoki?
    - Nie, tylko pomagam.
    Napełnił ostatnią miskę i wrócił do barierki, by odstawić za nią worek z resztką karmy.
    - A ty co się tak czaisz? - zapytał, splatając ręce na torsie. Mięśnie jego ramion napięły się pięknie, co widać było pod dopasowanym materiałem granatowej bluzki. - Chodź tu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pan Przystojniak nie myślał sobie nic złego. Wręcz przeciwnie - aż uśmiechnął się do siebie, zaraz bez skrępowania dzieląc się z chłopakiem tym, co mu się w rozczochranej łepetynie zrodziło.
    - Uroczy - mruknął, mając na myśli właśnie bruneta. Wyciągnął do niego rękę, żeby mu pomóc przejść przez płotek. Niski bo niski, srał by to pies - każda okazja do kontaktu cielesnego była dobra. Ani na chwilę nie oderwał od niego wzroku. Jak gdyby nigdy nic zmierzył go uważnym spojrzeniem. Nie dość, że prześliczny to jeszcze miał takie ładne ciałko... No i te oczy. Utonąć szło, nawet człowiek o kole ratunkowym nie myślał.
    - Ty, ty - kiwnął głową na potwierdzenie swoich słów. - Lubią jak się z nimi ludzie bawią.

    OdpowiedzUsuń
  10. Takie to to urocze było z tymi psiakami, takie pocieszne. Nic, jeno tulić całe życie. Doprawdy nie pojmował, jak to było możliwe, żeby w jednej osóbce mieściło się tyle słodyczy. Cukrzyca na mur beton, stary - mruknął do siebie, gdy tylko ich spojrzenia znów się skrzyżowały.
    - Miło mi poznać - mruknął, ściskając lekko jego dłoń i przytrzymując znacznie dłużej, niż to było konieczne. - Dastan.
    Również kucnął, a obok niego zaraz pojawił się ten sam bernan, którego wcześniej już głaskał.
    - Już wiesz, którego zabierasz? - obdarzył chłopaka firmowym uśmiechem no. 6, wypracowanym przez lata, tak by powalał na kolana od pierwszego wejrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Żaden nie ma imienia - odparł, nieustannie drocząc się z leżącym przed nim psiakiem. Mały łobuziak próbował go użreć, ale jak tylko dosięgał ciepłej dłoni Dastana, cofał kudłatą głowę. Najwyraźniej zdecydowanie więcej frajdy sprawiało mu samo uganianie się za jego ręką.
    - A lubi - przytaknął lekko, z uśmiechem spoglądając na szczerzącego kły zwierzaka. - Ja też go lubię, ale niestety nie mogę sobie pozwolić na takiego lokatora.
    Dźwignął się na nogi, biorąc szczeniaka na ręce. Przyglądał się przez chwilę brunetowi, ciesząc oczy tym uroczym widokiem, jaki stanowił wraz z kundelkiem wesoło merdającym puchatym ogonem.
    - Pasuje ci to imię - stwierdził po chwili, całkiem szczerze. Lubił komplementować innych, zwłaszcza jeśli na prawdę było co komplementować.

    [Dobranoc, dobranoc! Kosmatych i do dzisiaj :D]

    OdpowiedzUsuń
  12. Wzruszył lekko ramionami. A skąd on niby miał wiedzieć takie rzeczy?
    - Po prostu mi do ciebie pasuje - odparł bez namysłu. - Dexter nie pasowałby do cichego, spokojnego chłopaka, którego nikogo nie zna, tylko właśnie kogoś takiego jak ty. Na pierwszy rzut oka widać, że raczej energiczne i wszędobylskie z ciebie stworzenie.
    Kolejny uśmiech no. 6 powędrował do bruneta. Nie żeby go tu próbował oczarować swoim wrodzonym wdziękiem. A skąd.

    [Taki znak rozpoznawczy? Dobre, dobre ^^ Ja miałam kiedyś fazę na Gabrieli i Nathanielów. Ale mi przeszło, trza się pogodzić z przeszłością i te sprawy xD
    A tak w ogóle, o co chodzi z tym A, B w karcie Dexa? Bo się od wczoraj zastanawiam i nie wiem O.o]

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaśmiał się, szczerze rozbawiony tym porównaniem.
    - Bohater ludzkości mówisz? - zapytał po chwili, wciąż się uśmiechając. No.6 i te sprawy... - Aż tak daleko jeszcze nie zaszedłem, ale może za kilka lat...
    Mówił jedno, a myślał o czymś zupełnie innym. Jedynie to głupie postanowienie powstrzymywało go przed zbytnim spoufalaniem się z Dexterem. No obiecał sobie w końcu, że zero randek. Jakoś nie miał szczęścia w miłości. Toteż wmawiał sobie, że nie podrywa, że nie flirtuje, że wcale nie jest gejem. I jakoś się udawało, ale od czasu do czasu trafiał się taki uroczy jegomość i najczęściej wszystko brało w długą - jak na przykład teraz.

    [A to tyyy! Pamiętam, że jakoś tak niedawno miałam najpierw Lightwooda, a potem Reida (jako dwie osobne postacie), a potem gdzieś mi się w oczy ten twój Reid Lightwood rzucił i byłam w ciężkim szoku xD A tak w ogóle to pamiętam cię z... PHS'u bodajże. Chyba jakiegoś boksera miałaś. Karta była w formie wywiadu na pewno.]

    OdpowiedzUsuń
  14. Był ładny bez dwóch zdań. Prześliczny wręcz. Aż się Dastan zaczął rozpływać.
    W odpowiedzi kiwnął głową, wiedząc dobrze, że gdyby już otworzył usta, to z pewnością kolejny raz by go skomplementował. A miał przecież nikogo nie podrywać. Ostatni raz pogłaskał swojego ulubieńca i wraz z Dexterem wyszedł z kojca.
    - A tak w ogóle, ile masz lat?
    Boże, po co on o to pytał? To przez ten uśmiech. I te oczy. I cholera.
    Nie dał nic po sobie poznać, zachował zimną krew jak na prawdziwego maczo przystało.

    [Nie, nie. To na pewno był PHS xD Adminem byłam, więc większość ludzi stamtąd pamiętam.]

    OdpowiedzUsuń
  15. Dastan, ogarnij się - mruknął do siebie, niepocieszony faktem, że znów wybiegał myślami w przyszłość. Żadnych randek.
    - A nic, tak z ciekawości pytam - odparł na wcześniejsze pytanie chłopaka. - I tak, myślę, że mu się spodoba.
    Sięgnął do psiaka i podrapał go za uchem, niby to przypadkiem muskając opuszkami palców dłoń Dexa. Taki był z niego podstępny bydlak, szanowni państwo.
    - Tu masz smycz do kompletu - dodał po chwili, zauważywszy rzecz kawałek dalej. Podszedł do wieszaka i zdjął z niego jedną sztukę. - Chyba, że idziesz na całość i pójdziesz w róż.
    Z rozbawieniem spojrzał na wiszącą tuż obok różową smycz z ćwiekami, potem znów skupiając wzrok na towarzyszu.

    [Nie wiem, z czego to wynika, ale już się nie mogę doczekać, aż się zaczną spotykać *.*]

    OdpowiedzUsuń
  16. Ze śmiechem odwiesił smycz na wieszaczek i ruszył z nim do kolejnej półki z tymi wszystkimi pierdółkami, których chłopak potrzebował.
    Przejrzeli niemal wszystko, nim w końcu Dexter wybrał coś dla Nicponia. Dastan nigdy nie pojmował różnicy między tymi wszystkimi zabawkami - dla niego gryzak był gryzakiem i koniec.
    Dastan dobrodusznie nosił za brunetem rzeczy, które ten chciał kupić, by Finn mógł swobodnie przebierać w produktach i w czasie, gdy ten lawirował między regałami w poszukiwaniu czegoś fajnego, Wright wyliczał wszystkie za i przeciw ewentualnego utrzymania tej znajomości. I za cholerę nie wiedział, co powinien wybrać.

    [No właśnie. A spotykamy ich przypadkiem w parku kolejny raz czy po prostu pójdą teraz... Gdzieś? Tudzież się umówią na kiedyś xD]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Może go zaprosić xD Ale idę już spać, bo padam na twarz, więc odpiszę jutro. Kosmatych! :D]

    OdpowiedzUsuń
  18. Machnął lekceważąco ręką.
    - Cieszę się, że na coś się przydałem - tak, znów się uśmiechnął. Zaszalał. - Ale jakby coś jednak nie spasowało, to już nie moja wina.
    Podniósł dłonie w obronnym geście i zaśmiał się lekko.
    - Miło było mi cię poznać, Dex.
    Zaproś go gdzieś, zaproś! - podszepnęło mu coś za uchem, bo oczywiście nie mógł raz wytrzymać przy postanowieniu. Musiał się złamać, a potem udawać, że go to nic nie obchodzi, że został zdradzony.

    [Dzień dobry ^^]

    OdpowiedzUsuń
  19. Aha. No i to by było na tyle w kwestii Dastanowego bycia niedostępnym maczo. Miał zamiar odmówić, odwrócić się i wyjść. O nie, stary. Nie daj się w to wrobić - tak sobie powtarzał. I już prawie odmówił, już prawie powiedział adios frajeros. Ale Dexter się uśmiechnął i było pozamiatane.
    - Chętnie - standardowy no. 6. - Ostatnio widziałem tam budkę, w której sprzedają całkiem dobrą kawę. Co ty na to?
    Szarmanckie, dobrze wychowane było z niego bydle, toteż otworzył chłopakowi drzwi, chwilę wcześniej zabierając jego zakupy, bo co będzie dźwigał, skoro przy boku miał chętnego do pomocy Wright'a.
    I już się nawet nie skarcił, bo co by to dało? Mógł mieć jedynie nadzieję, że wyjdzie z tego cało.

    [A całkiem dobrze :D Wyjątkowo nie śniło mi się nic dziwnego, a to rzadkość, zwłaszcza jak zacznę oglądać nowy serial czy coś w ten deseń. A tobie? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  20. - Przecież tu tego nie zostawimy, nie?
    A gdzież by mu do głowy przyszło, żeby oddawać zakupy Dexowi wcześniej, niż to będzie konieczne. Zawsze robił za tragarza i już przywykł do tej roli. Zwłaszcza jak mu się takie słodkie rozczochrane odpłacało uroczym uśmiechem. A jeszcze jak miało takie oczy...
    - No to co mi ciekawego o sobie powiesz? - zagadnął, gdy niespiesznie skierowali się w stronę parku.

    [Ekhem... Huehuehue... My Little Pony?]

    OdpowiedzUsuń
  21. Dastan był uparty i nie oddał mu zakupów, święcie przekonany, że ucierpiałby na tym jego honor samca alfa. Albo chociaż samca. Kawę zresztą też mu postawił, jak dotarli do wcześniej wspomnianej budki. Dla siebie jak zwykle wziął karmelową. Fanatyk z niego był, za toffi czy karmel właśnie dałby się pokroić.
    - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - zauważył, gdy znów niespiesznie zaczęli wędrować cholera wie gdzie.

    [Wstyd przyznać (chociaż to jest tak popularne, że już chyba wcale nie wstyd), ale tak O.O
    I tak jeszcze apropo znaków rozpoznawczych z wczoraj: toffi. Moje postacie zawsze lubią toffi xD]

    OdpowiedzUsuń
  22. Ledwo się poznali, a on już tyle rzeczy się dowiedział. Lubił ludzi, którzy potrafili odpowiedzieć na podstawowe pytania i nie wykręcali się tym, że "a co oni mogą o sobie powiedzieć". Szło się z Dexem dogadać i Dastan bardzo to sobie cenił.
    - Maliny dobra rzecz - przyznał i nim odpowiedział na jego pytanie, upił łyk kawy. - Mój ojciec jest Niemcem. Do piętnastego roku życia mieszkałem pod Monachium, potem wyprowadziłem się z matką i bratem do Anglii, bo ona z kolei jest Brytyjką, ale akcent został.

    [I nie zaczynaj. To naprawdę wciąga O.O I to jest straszne O.O
    Tak teraz patrzę, że mi z niego średnio nierozmowny chłopaczyna wychodzi... Ale kwiatki będzie kupował ^^]

    OdpowiedzUsuń
  23. Aż się uśmiechnął. Ale nie, ogar. Chwila. Tylko rozmawiali, tak? Jak kumple, tak? Tak?
    - Młodszy. Tydzień temu skończył dwadzieścia lat. I też wcale nie nazywa się jak Niemiec.
    Posłał mu rozbawiony uśmiech. No cóż, ten "Dastan" wcale nie zalatywał szwabami. To samo zresztą tyczyło się "Wright'a". No ale cóż miał na to poradzić? Przynajmniej akcent miał, może mu ludzie czasem wierzyli, że nie jest Amerykaninem.
    - A ty masz rodzeństwo?

    [Ja też się nie mogę doczekać *.* Dast będzie się rozpływał nad takim słodziakowym Dexterkowym xD]

    OdpowiedzUsuń
  24. Studencik, no proszę. Przychodziłoby takie go domciu, głodne i zmęczone, dostawałoby obiad i pozwalało na siebie patrzeć, a potem może i by buzi dało z wdzięczności. Dastan, cholera, opanuj się!
    Lubił studentów. Właściwie to lubił młodszych, zwłaszcza takich delikatnych, drobniutkich, co jedno tulić. I, niestety, Dexter do takich właśnie należał. Dastana już nosiło, darło mu się do ucha, że tak, randka, koniecznie! I co on miał biedny zrobić?
    - Pracuję w warsztacie samochodowym. Miałem ambicje zostać jakimś lekarzem, ale nie bardzo mi wyszło - podrapałby się z zakłopotaniem po potylicy, ale nie miał wolnej ręki. - Rzuciłem szkołę i wyjechałem do Ameryki robić zawrotną karierę, co notabene też mi nie wyszło.

    [Zaiste *.* To jest taaaaakie urocze!]

    OdpowiedzUsuń
  25. Zaśmiał się, zaskoczony i poniekąd rozbawiony tym potokiem pytań. Aż o mało nie przeoczył tego cudownego rumieńca. O tak, mógłby go oglądać częściej. I już nawet wiedział, jak... Ale nie, Dastan, spokojnie. To tylko koleżeńska rozmowa.
    - Żartowałem - skwitował, przysiadając obok niego. - Przyjechałem, żeby po prostu zarobić. A o medycynie wiem tyle, co blondynka o mechanice.
    Taka stereotypowa, rzecz jasna. Wright do blondynek nic nie miał, do blondynów tym bardziej. Chociaż teraz jego ulubieńcami byli Dexterzy. No, taki jeden Dexter, gwoli ścisłości.

    [Też tak sądzę, uhuhuhu ^^]

    OdpowiedzUsuń
  26. Wzruszył lekko ramionami. No tak podobno mówili, że nigdy nie jest za późno. Ale Dast swoje wiedział i raczej zdania nie zmieniał. No, przynajmniej jeśli nie szło o głupie postanowienia.
    - Mnie tam odpowiada robota w warsztacie.
    Wcale nie miał zamiaru pchać się na studia. Co innego do studentów...
    - A tak właściwie, to co studiujesz? - zapytał, zdając sobie sprawę z faktu, że jeszcze się tego nie dowiedział. A chciał, bo interesowało go wszystko, co wiązało się z chłopakiem. Do takiego wniosku przynajmniej zdążył dojść.

    OdpowiedzUsuń
  27. Miał ochotę mu Xanax pod choinkę podarować. Jeszcze chwila, a Dexter dostanie zawału serca na jego oczach. Z trudem powstrzymał się przed komentarzem na ten temat. Spoko, stary. Też się tak denerwujesz przed wizytą u dentysty, a jeszcze żyjesz.
    - Neurobiologia cię urzekła? - zapytał ze zdziwieniem. Nie, nie pojmował, co urzekającego mogło być w neurobiologii. Czymkolwiek to cholerstwo było. - Nie no, spoko. Każdy ma jakieś zainteresowania, nie?
    Uśmiechnął się, no. 6 i te sprawy, żeby zrobić dobre wrażenie.
    - A co poza tym cię interesuje?
    Postanowił nie brnąć dalej w te jego studia. Jeszcze by na debila wyszedł. Silniki widlaste, V10 i te sprawy to lekko, ale ta cała neurobiologia to była dla niego czarna magia.

    OdpowiedzUsuń
  28. - To nie będziesz sam - stwierdził z rozbawieniem. - Ja już mam przygotowany cały stosik strzelanek bez fabuły na zimę.
    Bo co innego można było w zimie robić, jak się mieszkało samemu? Ani do kogo gęby otworzyć, ani kogo przytulić. Jedynie pić kawę (o smaku toffi, a jakże), wpieprzać chrupki i grać na XBoxach.
    - Ja jednak wolę książki od filmów. Bardziej działają na wyobraźnię. Za to muzyką nie pogardzę.
    O tak, muzyka musiała być. Zwłaszcza w niektórych sytuacjach... Nie, żeby coś, ale z Dexterem to by sobie tej muzyki posłuchał.

    OdpowiedzUsuń
  29. Zamyślił się na chwilę.
    - Właściwie... Słucham wszystkiego, co mi wpadnie w ucho - przyznał. - Jestem zdania, że słuchać należy właśnie muzyki, a nie wybranego gatunku. Wszędzie można znaleźć coś wartościowego.
    Jak te brązowe oczy, na przykład, albo piękny uśmiech Dextera... No, znaczy w sensie, że niezależnie od gatunku piosenki mogły mieć równie głębokie przesłanie...
    Boże, kogo on oszukiwał. Chciał się z nim umówić. Pal licho, najwyżej znów się zawiedzie.
    - Masz jakieś plany na jutrzejszy wieczór?
    Umarł. W butach.

    [Jaka słodziachna wizja <3]

    OdpowiedzUsuń
  30. - Nie, po prostu pytam o to każdego nowo poznanego, ślicznego chłopaka - odparł zgryźliwie, starając się brzmieć poważnie, ale już chyba fakt, że nazwał go "ślicznym" świadczył o tym, że to był żart. - Tak, chciałbym cię zaprosić na randkę.
    A niech sobie to usłyszy, może lubił, jak mu się wprost takie rzeczy mówiło, bez podchodów i niedopowiedzeń.
    - O ile oczywiście miałbyś ochotę na, powiedzmy, kino i ewentualnie kolację w moim towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
  31. Zaproponowałby podwózkę, ale nie chciał go przestraszyć. Jeszcze by sobie Dexter pomyślał, że Dastan chciał go gdzieś wywieźć i sprzedać za marną działkę marihuaniny.
    - Myślę, że możemy się spotkać już pod kinem. Tak o dziewiętnastej?
    Akurat zdążyłby się jeszcze umyć na spokojnie. Z pracę zwykle kończył o 16, ale że korki i te sprawy, to w mieszkaniu był znacznie później, w dodatku cały od smaru. No a tak przecież nie przyjdzie na spotkanie z nim.

    [I ja się chyba nawet domyślam, jakie ;>]

    OdpowiedzUsuń
  32. - Nie, na szczęście nie. A ty?
    Zdecydowanie zbyt wiele dobrych rzeczy zawierało mięso, by Dastan wpadł na genialny pomysł zostania wegetarianinem. Cenił sobie dobrą kuchnię bez sojowych kotlecików i miał nadzieję, że Dex również zaprzeczy. Bo jak tu zjeść pizzę bez salami?

    [Boże, co on musiał poćwiczyć? I z czym? O.o]

    OdpowiedzUsuń
  33. Już miał mu odpowiedzieć, gdy psiak wylądował na jego kolanach. Zaśmiał się, czochrając go po futrzastym łebku.
    - Co, zbóju? Czujesz się pominięty? - zwrócił się do niego, wciąż się z nim drocząc. Psiak łasił się do niego jeszcze chwilę, ale w końcu - jak to mały, ciekawy wszystkiego zwierzak - wrócił do polowania na muchę.
    - Nie wyglądasz - stwierdził z uśmiechem, przyglądając mu się uważnie. - Podejrzewałbym cię raczej o brak apetytu. Chudzielec z ciebie.
    Słodki, taki w sam raz do tulenia i na pewno ciepluteńki, ale jednak chudzielec. Innymi słowy typ, który Dastan bardzo lubił.

    [I tam, inne rzeczy też może ćwiczyć ;P]

    OdpowiedzUsuń
  34. Również wstał, bo przecież nie będzie siedział jak ten kretyn sam na ławce w parku. Coś by się jednak przydało w końcu zjeść - miał iść na obiad zaraz po wizycie w zoologicznym.
    - Do jutra - uśmiechnął się czarująco i po chwili zastanowienia pochylił się w jego stronę, by na pożegnanie cmoknąć go w policzek. A potem, nie czekając na reakcję chłopaka, ruszył w swoją stronę, wciąż uśmiechając się pod nosem. Już nie mógł się doczekać następnego spotkania.

    OdpowiedzUsuń
  35. [To się przywitam i przepraszam za spóźnienie. Brak sieci mi doskwiera. I, oczywiście, zapraszam na wątek.]

    Santiago

    OdpowiedzUsuń
  36. Dastan się nie spóźnił, był punktualnie, co do minutki, uśmiechnięty, pachnący, jak zwykle w luźnych jeansach (luźnych, nie za dużych) i bluzce z długim rękawem. Na wszelki wypadek wziął też jeansową kurtkę, jedyną, ale ulubioną. I trzeba mu było przyznać, że prezentował się świetnie.
    - Cześć - przywitał się z nim czarującym uśmiechem, przystając obok ławki, na której siedział. - Gotowy?

    [A oni się pod kinem mieli spotkać, a nie w parku :P]

    OdpowiedzUsuń
  37. Tak po prawdzie Wright pojęcia nie miał, co grali. Nie chodził do kina tudzież chodził sporadycznie, od wielkiego dzwonu. Już palił częściej, choć paczka to mu czasem i na trzy tygodnie wystarczała, zwłaszcza jak był sam, bo najbardziej lubił palić po nago na balkonie.
    - Hmmm... Może jakiś horror? - zapytał, spoglądając na niego kątem oka, generalnie przyglądając się kolejnym plakatom. Lubił horrory. Przynajmniej coś się działo, nie to co w dramatach. - No chyba, że wolisz coś innego.
    Tak, miał chyba takie samo podejście, jak jego partner. Nie ważne co, ważne że z nim.

    [Już nic nie mówię :P]

    OdpowiedzUsuń
  38. No to się dobrali idealnie. Może się nie śmiał i oglądał z zainteresowaniem, ale nie pojmował, jak można się było po tym bać. Co nie zmieniało faktu, że lubił tulących się do niego słodziaków.
    Usiedli sobie w 9 rzędzie, bo stamtąd było najlepiej widać, a że przyszli nieco później, po chwili już się zrobiło ciemno. Co prawda ze trzy reklamy jeszcze puścili, ale potem w końcu zaczął się film. Wyjątkowo mało interesujący - Dastan co chwila zerkał na Dextera, nie mogąc się na niego napatrzeć.

    [W końcu goły tyłek to goły tyłek xD]

    OdpowiedzUsuń
  39. Wywrócił teatralnie oczami. Taki niedomyślny... Sięgnął po naczosa, jednego bo jednego, ale zawsze coś. On tam wolał standardowy popcorn, za który po chwili się zabrał.
    - Stawiam na chatę - odparł równie cicho, nie odrywając wzroku od ekranu. I istotnie, po chwili spomiędzy drzew wyłonił się stary, jednopiętrowy domek z bali w stanie, którego nie lepiej było nie opisywać.

    [Zaszalałam z tymi reklamami ^^]

    OdpowiedzUsuń
  40. Aż miał go ochotę zapytać, czy nie chce popcornu - jako odwet za te naczosy. Ale dobry był z niego chłopak, więc się powstrzymał i zamiast tego objął go ramieniem, przyciągając nieco bliżej siebie. I teraz bardzo mu przeszkadzały te podłokietniki.
    - Powinni zacząć produkować podwójne siedzenia do kin - mruknął cicho, prosto do jego ucha, na poły po to, by nikomu nie przeszkadzać, a na poły by móc się do niego zbliżyć jeszcze bardziej. - Nie uważasz?

    OdpowiedzUsuń
  41. Zamruczał cicho, uśmiechając się w duchu. Tak, to bezsprzecznie spotykało się z jego aprobatą. Językiem tracił wargi chłopaka, a gdy ten je rozchylił, pogłębił pocałunek. I przypomniał sobie teraz, że to właśnie to mu się dzisiaj śniło. A cały ranek się nad tym głowił, bo rzadko kiedy od samego ranka miał tak dobry humor jak dziś.
    Odsunął się od niego dopiero gdy brakło mu tchu. Jeszcze raz jednak musnął czule jego wargi, nim znów spojrzał na ekran. Zadowolony uśmiech nie schodził z jego ust.

    OdpowiedzUsuń
  42. Dastan przysunął się do niego jeszcze bardziej, by było mu nieco wygodniej (nie zważając na to, że mu się chyba podłokietnik wbijał między żebra). Zapewne gdyby nie te cholernie fotele, nie cieszyłby się, że film wkrótce dobiegł końca, ale tym razem zareagował cichym westchnieniem ulgi na napisy końcowe.
    - Następnym razem oglądamy film w domu - stwierdził, gdy kierowali się w stronę wyjścia z sali. Tam przynajmniej mogliby się przytulić swobodnie.
    Gdy już pozbyli się pustych opakowań po piciu i przekąskach, Wright objął Dextera ramieniem, tym samym przyciągając go do swojego boku, i ruszył z nim do wyjścia.
    - To co, jakaś pizza? - zapytał z uśmiechem, spoglądając na niego.

    OdpowiedzUsuń
  43. Wzruszył lekko ramionami.
    - Ja lubię każdą, więc wybór przypada tobie.
    Nie mogąc się powstrzymać, pochylił się i ucałował go w skroń.
    - Śliczny jesteś, wiesz? - wymruczał, spoglądając na niego roziskrzonym wzrokiem. Teraz bardzo się cieszył, że mu Dexter przywalił tymi drzwiami.

    [Tak stwierdzam, że mamy zawrotne tempo xD A w ogóle to wiesz, że oni nawet swoich nazwisk nie znają? O.o]

    OdpowiedzUsuń
  44. - Nie, jednak śliczny - skwitował z rozbawieniem.
    Tak. Trzeba było zdecydowanie zwolnić. To się nigdy dobrze nie kończyło, jak zaczynało się tak szybko. Chwała Bogom, że Dastan nie zapraszał do łóżka na pierwszej randce - bo nie wierzył w taki seks - bo inaczej pewnie darowaliby sobie tą pizzę i po tygodniu mieliby się dość.
    - To co mi jeszcze o sobie powiesz, hmmm? Jak na razie niewiele wiem.

    OdpowiedzUsuń
  45. Najważniejsze te urodziny i nazwisko. O resztę zawsze mógł jeszcze z tysiąc razy wypytać. Powtórzył to więc kilkakrotnie w myślach i dopiero potem się odezwał.
    - Ja pochodzę z Niemiec, jak też już wspominałem. Drugiego imienia nie posiadam, na nazwisko mam Wright; angielskie nie niemieckie, bo mama chciała, żebyśmy z bratem, Lucasem, nosili jej nazwisko, w sumie słusznie, bo rozwiodła się z ojcem. Nie skończyłem szkoły, jestem współwłaścicielem warsztatu samochodowego, bo lubię grzebać pod maskami. Dwudziestego maja miałem dwudzieste ósme urodziny. Lubię czytać, spać i lubię toffi. I chyba nie mam jakichś specjalnych talentów.

    OdpowiedzUsuń
  46. - O nie, to ja cię zaprosiłem na randkę, ja stawiam - zaprotestował. I nie było mowy o sprzeciwie.
    Przejrzał pobieżnie kartę, uwagę zwracając jednak tylko na napoje. Wybór pizzy pozostawił Dexterowi. Po chwili przyszedł kelner i odebrał ich zamówienie.
    - Mam warsztat na Upper Jarvis, przy Isabella Street - odpowiedział na jego wcześniejsze pytanie. - A tak w ogóle: czym jeździsz?

    OdpowiedzUsuń
  47. - Jak ten duch z chatki w środku lasu? - zapytał, nawiązując do obejrzanego wspólnie filmu. Zaśmiał się pod nosem, podpierając na przedramionach na stoliku. - Zapraszam serdecznie.
    Po chwili kelner przyniósł ich napoje, a że Dastanowi wciąż chciało się pić po tym słonym popcornie, sięgnął po sok - winogronowy jak zwykle, jego ulubiony.

    OdpowiedzUsuń
  48. Zaśmiał się, szczerze rozbawiony jego historyjką.
    - Widzisz, dobrze wychowany z niego psiak. I czyja to zasłucha? - wypiął dumnie pierś. Bo niby, że się z nim bawił i te sprawy... Jego krew, nie?
    - Wiesz, że jak mu będzie pozwalał spać w łóżku, to potem już mu tego z łebka nie wybijesz?
    I gdzie ja potem będę spał, jak moje miejsce zajmie pies? - dodał w myślach, uśmiechając się półgębkiem. Ale nie powiedział tego na głos. Nie spieszyć się. Wszystko na spokojnie. W końcu gdzie się człowiek spieszy, tam się diabeł cieszy. Czy jakoś tak.

    OdpowiedzUsuń
  49. Pokręcił głową z rozbawieniem.
    - Nie musisz, wcale mi to nie przeszkadza.
    A nawet mu się to podobało. On zwykle wiele nie mówił i pasowało mu to, że Dex tyle mu opowiadał. Jeden, który nie narzekał, że Dastan przez większość czasu słucha.
    W kwestii tego domniemanego przytulania: byłby chętny. O tak, przytulałby go do siebie z największą radością. I całował też. I może... I może wypadałoby się ogarnąć, nie sądzisz? Sądził.
    Uśmiechnął się czarująco, pochylając nieco nad stołem.
    - Czyli spodobało mu się nowe lokum, hmmm? - pociągnął temat Nicponia, żeby własne myśli odciągnąć od jego ciepłego ciałka.

    OdpowiedzUsuń
  50. - To, widzisz, bardzo dobrze się składa, bo ja cię też bardzo lubię - odparł z niegasnącym uśmiechem.
    Może nawet za bardzo, jak na to, jak szalenie długo się znali. Chryste, chyba nikt mu się nigdy aż tak nie spodobał od pierwszego wejrzenia.
    - Całe szczęście, że mi tymi drzwiami przywaliłeś - stwierdził z rozbawieniem, sięgając po kawałek pizzy.
    Gdyby nie to, prawdopodobnie nie zwróciłby na niego uwagi - oczywiście ze względu na to swoje postanowienie, aktualne jeszcze wczoraj przed południem.

    OdpowiedzUsuń
  51. - Po weekendzie, powiadasz? - zamyślił się na chwilę, starając sobie przypomnieć, czy ma już jakieś plany. - Poniedziałek i wtorek mam zajęty, ale w środę jestem do twojej dyspozycji.
    Wgryzł się ze smakiem w pizzę, jak zwykle polaną obficie keczupem. Bo keczup był dobry. Sos czosnkowy zresztą też, ale no... Trzeba było zachować jakieś pozory.
    - Masz jakieś filmy czy coś przynieść? I co, tak w ogóle? Masz jakiś ulubiony gatunek?

    OdpowiedzUsuń
  52. - To chwała Bogu - skwitował z rozbawieniem.
    Och, nie znosił "Gwiezdnych Wojen". Oglądał to raz, z Lucasem, bo on kochał ten film (zresztą czego on nie kochał, jeśli o "Gwiezdne Wojny" chodziło) i to mu wystarczyło na całe życie.
    - Tylko musisz mi powiedzieć, gdzie mieszkasz.
    Spojrzał na niego znacząco, zaraz jednak powracając do pizzy. W ogóle się nie najadł tym popcornem.

    [Eh, ja lecę. Trza niestety rano wstać -.- Umrę i te sprawy, ale jeśli jednak nie, to będę wieczorem. Kosmatych! :*]

    OdpowiedzUsuń
  53. - Bardzo chętnie cię odprowadzę - oznajmił i nim Dexter zdążył zareagować, sięgnął ponad stolikiem i starł mu z dolnej wargi sos, potem oblizując palec.
    To chyba było oczywiste, że miał zamiar go odprowadzić i wcale nie chodziło tu o ten adres. Bardziej o buziaka na dobranoc, czy coś... Nie, nie. Na coś jeszcze za wcześnie. Buziak w zupełności mu wystarczy. Przynajmniej na razie, bo kto tam wiedział, jak skończy się ten ich planowany wieczór...

    [Dzień dobry, dzień dobry ^^ No nie ma sprawy, ja też będę się starała teraz trochę ogarnąć, bo jak o 6 człowiek musi wstać, to jednak powinien kłaść się nieco wcześniej... Powinien xD A klasa maturalna -.-' Aczkolwiek - tak z dzisiejszego rozpoczęcia roku - a co to jest matura? xD]

    OdpowiedzUsuń
  54. Ojezusie, jakiż on był słodki. Dastan aż miał ochotę znów mu to oznajmić, ale powstrzymał się, żeby znów przypadkiem nie usłyszeć, że to uwłacza męskiemu honorowi Dextera.
    - Obejrzę wszystko, co nie jest "Gwiezdnymi Wojnami" - skwitował z uśmiechem.
    W końcu udało mu się dokończyć drugi kawałek, choć ciągle o czymś rozmawiali. Albo lepiej wymieniali się uwagami - głównie na temat krzywych nóg jednej z kelnerek (a to tylko dlatego, że usłyszeli - niby to przypadkiem - komentarz na propo "tych obrzydliwych pedałów").

    [No to pogratulować xD Ale wiesz: dopóki nie zdasz, to srasz (huehue, ależ jestem zabawna)! Nie no, dobrze będzie. Żebym jeszcze tylko wiedziała gdzie i na co... A a propo - jeśli można - gdzie i na co się wybierasz? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  55. Przystojniak, który siedział przed nim, w zupełności mu wystarczał, ale mimo to kiwnął twierdząco głową na znak, że ten pomysł mu się podoba. Choć szczerze wątpił, by cokolwiek wyniósł z tego filmu.
    On się tam nie przejmował tym, co o nim mówili ludzie. A niech sobie gadają, on swoje wiedział, w swoje wierzył. Nikomu nic do tego, ot co. No, chyba że ten ktoś dzielił z nim łazienkę i łóżko - wtedy ewentualnie mógł o gustach dyskutować. Zwłaszcza, że seks na zgodzę brzmiał tak zachęcająco...


    [To powinnam zdać. Niemniej jednak trzymaj za mnie kciuki (o ile będziesz o mnie jeszcze pamiętać w maju xD)! Ja za ciebie też potrzymam, żeby ci na studiach poszło ^^]

    OdpowiedzUsuń
  56. [No dobry wieczór. xDDD Miło poznac.<3]

    OdpowiedzUsuń
  57. Zapłacił, bo to w końcu on zaprosił Dexa na randkę, przy okazji miażdżąc kelnerkę - tą samą, która tak pięknie mówiła o homoseksualistach, a jakże - wzrokiem. Chyba dziewczyna załapała aluzję, bo słowem się nie odezwała, gdy, czekając na zwrot reszty, Dastan objął Finna. Tak też powędrowali na rzeczony spacer, w dalszym ciągu rozmawiając o pierdołach i jak zazwyczaj Dastan nie lubił takich bezcelowych pogaduszek, teraz sprawiały mu dużo przyjemności.

    [Ojacie, jacie *.* A pewnie, że mam, że dam. Prosz bardzo: 421693. Zawsze jestem na niewidocznym, także pisz kiedy bądź ^^]

    OdpowiedzUsuń
  58. Musiał przyznać, że wyznanie chłopaka go zaskoczyło.
    - Denerwujesz się? - zapytał, spoglądając na niego kątem oka. Ciepły uśmiech nie schodził z jego ust, na poły dlatego, że nie umiał tego powstrzymać w towarzystwie Dextera, a na poły dlatego, że chciał go podnieść na duchu, trochę ośmielić.
    On na te zakochańce nie zwracał uwagi, bo całą sukcesywnie absorbował Dexter. Nie bardzo obchodziło go teraz, co czuje jakaś tam lasencja z blond grzywą do kostek, która właśnie obśliniała swojego lubego na środku alejki. Normalnie pewnie by im zwrócił uwagę, bo miłość miłością, ale można się gwałcić z boku, a nie na środku przejścia, ale teraz mu to halnym powiewało.

    OdpowiedzUsuń
  59. No i jak mógł nie twierdzić, że Dexter był przesłodki i prześliczny? Z całym szacunkiem, ale określenie "przystojny" za cholerę mu do chłopaka nie pasowało. Za to ten wspomniany przesłodki...
    Nie mogąc się powstrzymać, cmoknął go w skroń, przez chwilę mocniej do siebie przytulając. Tematu nie pociągnął, choć miał na to wielką ochotę, ale nie był sadystą i nie chciał, żeby mu tu Finn spłonął. Mieli przecież razem obejrzeć film.
    - Fajne - przytaknął, uśmiechając się pod nosem. - To pewnie ostatnie takie ciepłe dni.

    OdpowiedzUsuń
  60. O ile pierwszym buziakiem Dexter go zaskoczył, o tyle na drugi się szykował - z jego czy z własnej inicjatywy to już nie było ważne. Przystanął i wciąż obejmując go jedną ręką, wciągnął go w namiętny pocałunek. Miał na to ochotę już od tego kina, w zadzie od momentu, gdy przestali się całować. Teraz nie miał zamiaru się spieszyć. Odsunął się od niego dopiero, gdy zabrakło mu tchu. Z uśmiechem na ustach trącił nosem jego lekko zadarty nosek i jeszcze raz musnął jego wargi, potem znów ruszając przed siebie.
    - Mogę być kocykiem i poduszką. Taki przytulny pakiet - stwierdził z rozbawieniem. - I mogę zaoferować jeszcze pyszne kakao. Serio, robię genialne kakao. Co ty na to?

    OdpowiedzUsuń
  61. Zaśmiał się, kręcąc głową z rozbawieniem.
    - A może frytki do tego? - zapytał, spoglądając na niego z pobłażliwym uśmiechem. - Szybko byś się mną znudził.
    Bo co on miał innego do zaoferowania poza ciepłymi, szerokimi ramionami? Ani specjalnie uzdolniony nie był w jakiejkolwiek dziedzinie, ani nic ciekawego nie miał do powiedzenia... Od taki tam randomowy obywatel.

    OdpowiedzUsuń