poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Always change something in your life. It'll give more fun.














Francisco Ashley Mills
28 lat
Urodzony i wychowany w Toronto
Prawnik z wykształcenia
Malarz z zamiłowania


Pali jak dobry komin w fabryce. Pije okazjonalnie. Do południa w garniturze, po południu pełen luz. Kilkudniowy zarost to jego wizytówka. Podrywacz, uwodziciel. Nie stosuje się do zasady monogamicznych związków. Nie porzuca. Tylko porządna kłótnia potrafi wyprowadzić go z równowagi. Od dziesięciu lat zupełnie samodzielny. Samotnie zamieszkuje loft na obrzeżach Church and Wellesley. Uwielbia przyjmować gości, szczególnie tych co przychodzą na kolację a zostają do śniadania.

Nienawidzi swojego pierwszego imienia. Korzysta z niego tylko w pracy. Od lat nie rozmawia ze swoimi rodzicami z powodu ich nietolerancji. Homoseksualista z własnego wyboru. Często walczy o odpowiednie traktowanie w środowisku prawniczym. Niepoprawny marzyciel kiedy zasiada przed płótnem. 

Oto i On. Francisco Ashley Mills. 





[Dzień dobry, cześć i czołem. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto polubi Asha. Karta krótka, ale dokładnie taka jaka miała być. Więcej raczej się tutaj nie pojawi. Zapraszam do wątków, pomysły mile widziane. Tylko nie dwa zdania, błagam. Twarzyczki użyczył Julian Morris.]

14 komentarzy:

  1. [To pierwsza powitam na blogu :>]

    Santiago

    OdpowiedzUsuń
  2. [Wpadam też powitać nową osobę :)]

    West

    OdpowiedzUsuń
  3. [ależ niema za co :P tak sobie myślę masz chęć na wątek ? nawet pomysł mam bo skoro Mills jest prawnikiem to może pomógł Westowi zachować prawa rodzicielskie gdy po śmierci jego żony, jej rodzice chcieli dzięki sprawie w sądzie go tego prawa pozbawić, można zrobić że panowie już wcześniej się znali w końcu nie duża między nimi różnica wieku. Jesli ci to nie przeszkadza to mogli też nie raz kończyć w łóżku razem. Teraz za to Tonny mając już ostatnie dni urlopu wpadnie z niezapowiedzianą wizytą do Francisco żeby pogadać, przyniesie ze sobą jakiś alkohol by było łatwiej gadać, może i zostać na kilka godzin dłużej, to się zobaczy jak wątek będzie się rozwijał. co ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Jasne. Masz moze pomysł na jakiś watek?]

    Santiago

    OdpowiedzUsuń
  5. [to dobrze że sie podoba. będe wdzięczna jak zaczniesz bo przynajmniej na godzinę właśnie tracę laptop więc nie dam rady zacząć sama]

    OdpowiedzUsuń
  6. Miał przed sobą ostatnie trzy dni urlopu, a w takim zawodzie jak on trzeba było sie cieszyć każdą chwilą wolnego bo nie często się trafiało i zawsze było ryzyko że nie wróci do domu, więc Tonny planował wykorzystać te ostatnie dni. Pierwszym punktem było by wpaść do znajomego prawnika, chłopak nie tak dawno pomógł mu by jego wkurzająca teściowa nie pozbawiła go praw do córki. Ugiął sie kiedy babcia Abby zadzwoniła do niego że wyjeżdżają nad jezioro do domu i chciała by zabrać wnuczkę.
    Przebrał się w coś wygodniejszego i wyszedł z domu, zawiózł córeczkę do teściowej, pożegnał sie i po drodze kupił jakiś alkohol by parę minut później stanąc przed drzwiami mieszkania Millsa.
    Zapukał dość mocno, czekał aż drzwi zostaną otwarte. Kiedy tak się stało uśmiechnął sie w typowy dla siebie sposób zwłaszcza gdy zobaczył zdziwienie na jego twarzy.
    - Część, Mills - mruknął, włożył mu w ręce butelkę whisky. Przeszedł obok niego gdy tylko chłopak odsunął sie by mógł wejść.- dopiero wróciłeś, co ? - pyta z nieco słabszym uśmiechem. Widać po chłopaku ze jest zmęczony, po nim zawsze jest to widać, albo może on tylko aż tak to zauważa. Kto wie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozejrzał się z przyzwyczajenia po pomieszczeniu, zajął jeden z wolnych foteli. Wygiął wargi w rozbrajającym uśmiechu, który gdy był jeszcze gówniarzem często łamał osoby, które były na niego złe. W taki też sposób zwrócił na siebie uwagę Millsa, ale ciii. No i mimo upływu lat ten uśmieszek dalej chyba dodawał mu jakiegoś dziwnego uroku.
    - to są umiejętności, mój drogi - odpowiedział mu.- poza tym zawsze wtedy wpadam by pomóc ci się rozluźnić i odgonić zmęczenie, a idzie mi to całkiem nieźle, co ? - pyta chociaż wie jaka będzie odpowiedź. Sięga po szklankę i upija łyk z miną kogoś kto zna się na takich trunkach. Tym razem udało mu się kupić dobry alkohol, bo niestety ostatnim razem kiedy wpadał do Millsa zaliczył wpadkę z trunkiem i nie szło cholerstwa pić.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czuł na sobie jego intensywne spojrzenie, ale kompletnie mu to nie przeszkadzało. Może to głupie, ale lubił gdy ktoś go obserwował bo to był znak że nie jest nudną osobą.
    - no oby tak dalej, dziś też trzeba ci pomóc byś się odprężył ? - pyta szczerze rozbawiony.
    Zauważył że chłopak sięgnął po szklankę dopiero kiedy on upił alkoholu. Domyślał się że Mills nie ufa mu już pod względem trunków, ale się nie dziwił szczerze. Sam miał obawy.
    - zawziętego klienta ? - zaśmiał się.- dziś sprowadza mnie tylko to że za trzy dni wracam do pracy, musiałem wpaść do ciebie zanim znów będe musiał wejść w mundur i nie będę miał już czasu lub siły by tak przyjść - odparł szczerze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przekrzywił głowę przesuwając po nim spojrzeniem. Zastanowił się chwilę.- mogę zrobić wyjątek, mam wyjątkowo dobry humor więc masaż może i ci zrobię - wypił do końca zawartość szklanki i rozlał znów do szkła trunek.
    - urlop dobra rzecz, a w takiej pracy jak ja mam jest bardzo potrzebny nie raz - stwierdził.- załatw sobie urlop za jakiś czas to po świętujemy wolne razem - powiedział z wesołym uśmieszkiem.
    Pochylił się nieco do przodu tak że oparł łokcie na kolanach, w dłoniach trzymał szklankę i obracał ją lekko uważając by nie wylać nic.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Dzień dobry, dobry wieczór ^^ Oczywistości, że jest chęć. Ten zarost i garniak do mnie przemawiają *.*
    Skoro Ash jest prawnikiem, to na myśl pierwszy nasuwa mi się związany z tym wątek: wspólnik Dastana mógłby go pozwać, że niby okrada warsztat i takie tam (czego Dast oczywiście by nie robił, bo to dobre dziecko jest) i Ash byłby jego obrońcą. Takie tam proste, wymyślane na szybko. Ale oczywiście jeśli nie chcesz nawiązywać do roboty Millisa, to wymyślimy coś innego ^^]

    OdpowiedzUsuń
  12. [A proszę bardzo, możesz zaczynać :D]

    OdpowiedzUsuń
  13. - to uwierz - zaśmiał się cicho. Fakt jak miał urlop zazwyczaj jego nastrój był fatalny, ale czego się dziwić robotę miał taką że zostawiała po sobie ślad w nim, głównie w psychice chociaż i tak West nawet się trzymał.- racja, ale chyba mi nie powiesz że źle było gdy wpadałem tak od czasu do czasu na masaż - mruknął obserwując go z rozbawieniem.
    - dobra, jak tylko będę słyszał coś o urlopie to się odezwę..- powiedział i wypił zawartość swojej szklanki.
    Parę godzin później opróżnili butelkę whisky i półtorej butelki innego, ale nieco słabszego alkoholu, który akurat Ash miał w domu. Tak więc po takie dawce trunku obaj byli chyba już wręcz pięknie nawaleni. Obojętnie jakby opisać ich stan, Tonny wiedział ze już nie sięgnie po butelkę by znów dolać. Jakąś godzinkę temu wylądowali na podłodze, oparci plecami o kanapę.
    - Uwielbiam do ciebie...przychodzić - wymamrotał nagle i pochylił się w jego stronę, pocałował go trochę niezdarnie przez alkohol w organizmie.- zrobiłbym ci ten masaż, ale może lepiej nieeee - przeciągnął ostatnie słowo czując że nie ma siły na nic innego jak pozbycie się ciuchów pana prawnika.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Kawy - odparł zwięźle, zajmując miejsce na fotelu.
    W przeciwieństwie do Millisa nie uśmiechał się, bo też wcale mu nie było do śmiechu. Trzy lata zmarnował na tego tępego chuja, który teraz próbował go oskubać i oskarżał o wyimaginowane kradzieże. W dodatku zupełnie bezpodstawnie, bo od dawna to właśnie William - rzeczony a niech go piekło pochłonie wspólnik - zajmował się finansami. Dastan za to grzebał pod maskami, dostawał co miesiąc kasę na konto i taki obrót spraw mu się jak dotąd podobał, a nawet jak dotąd żył w przeświadczeniu, że na lepszego gościa trafić nie mógł.
    Teraz z kolei wręcz przeciwnie - miał ochotę mu łeb o ścianę rozpierdolić i gdyby nie fakt, że wizja kilku lat w pierdlu za zabójstwo nie bardzo go pociągała, z pewnością nie siedziałby u adwokata.
    - I jak to wygląda? - zapytał bez ogródek. Nie znał się na tym w końcu, pojęcia nie miał, czy da się z tego wybrnąć, bo nawet nie wiedział, jak mógłby dowieść swojej niewinności.

    OdpowiedzUsuń