sobota, 16 listopada 2013

Bardzo chcę kota, bo koty są fajne i mruczą.

ANDY  HAWK
Siedemnaście lat
Cierpi na schizofrenię, zdarza mu się gubić buty, kiedy jest naćpany, zapomina swoich leków, zbyt często budzi się w miejscu, w którym budzić się nie powinien, czasem widzi swój żołądek w toalecie, pali za dużo papierosów. I umarł mu chłopak. Kot też.

środa, 4 września 2013

Everything that downs me, makes me wanna fly.



Vincenzo Peria

Dla przyjaciół Vince.
Dla uczennic Pan Peria.
29 lat, świeżo po studiach.
Nauczyciel biologii w żeńskim liceum.



Z natury człowiek spokojny i uprzejmy. Lubi poczytać, posłuchać muzyki, poimprezować, a na bardziej lubi seks. Szczęśliwy, nigdy nie przeklina. Włoch z małego miasteczka zwanego Vincenza. Gej z powołania.
Uczulony na kurz. Pedant, a zarazem fetyszysta. Dwie osobowości - Jedno ciało. Jedzenie nie pyta, jedzenie rozumie.


___________________
Taki Vince. Wątki wszystkie przyjmuje. Witam i tak dalej.
Jacob Lucho.



wtorek, 3 września 2013

Sztuka nigdy nie tworzona ze szczęścia, czyli Alexander Siergiejew.


Gdy przechodzisz, obok domu Alexandra, myślisz, że mieszka w nim wariat. O tak, dziwny budynek ze zbyt wielkimi oknami i śmiesznymi, kolorowymi drzwiami. Na początku, zastanawia Cię, kto dobierał cegłę i jak bardzo był pijany. Ale potem dostrzegasz w oknie twarz i nerwowo przełykasz ślinę. 

Alex.Alex.Alex... 


Widzisz jego czarne oczy, w których odbijają się piekielne wrota, dostrzegasz wyrysowane białe kości na szyi i uciekasz z krzykiem, podczas, gdy on uśmiecha się pod nosem, zmywa makijaż i wraca do malowania. Alexander Siergiejew, kocha sztukę. Ma dwadzieścia jeden lat, małego kota perskiego imieniem Flora i dwa puste pokoje, w których niegdyś zamieszkiwał wraz ze swoim chłopakiem. 

Alexander, jest zbyt wrażliwy dla tego świata. Fascynuje on go, ale jednocześnie rani, zbyt głęboko, by można to uleczyć. Stale szuka miłości, w którą wierzy. Uważa, że światem rządzi miłość  mimo, że tyle w niej zła i okrucieństwa. Alex, pracuje kiedy chce. Przyjmuje zlecenia na obrazy, a na co dzień, zajmuje się tłumaczeniami. 

Dodatkowo, warto wiedzieć, że Alexander, ponad wszystko uwielbia zapach parzonej kawy z mlekiem, kwaśne żelki i stare książki. Nigdy nie chodzi w domu w kapciach, ani butach. Zawsze wstaje godzinę wcześniej, tylko po to, by spędzić godzinę dłużej na tym świecie. Jest niepoprawnym optymistą i zbyt łatwo ufa ludziom, na czym często źle wychodzi.



piątek, 30 sierpnia 2013

You are so Times New Roman.

Dobra randka kończy się śniadaniem, w rurkach wyglądam jak pedał (o losie), w T-shircie pizga mi po łokciach. O seksie się nie rozmawia, seksu się nie uprawia; seksem należy się delektować. Nie z byle kim, nie byle gdzie, nie byle kiedy. Alkohol to co innego, na alkohol zawsze jest dobra pora, a jeśli nie, to napijmy się i uczcijmy to minutą ciszy. Popalać należy od czasu do czasu, w imieniny najlepiej. Dobre fajki nie są złe tak samo jak śniadanie do łóżka to śniadanie do łóżka. Jestem pewien, że moja koszula doda ci co najmniej plus dziesięć do seksowności. Głupie teksty na podryw skutkują, owszem, ale tylko po kilku głębszych. W masturbacji nie ma nic złego - w końcu to miłość z kimś, kogo kochasz i podziwiasz. Jak grać, to w napierdalankę bez fabuły. 
Takie tam posrane życiowe prawdy pewnego urąbanego smarem dwudziestoośmiolatka.
.  .  .

Szwab bez matury, współwłaściciel warsztatu samochodowego. Ma samochód, mieszkanie i uczulenie na nietolerancję. Wysyła kartki na święta, w coś tam wierzy, nie znosi zimy. Niezbyt rozmowny, jednak w miarę towarzyski. Woli kameralne imprezy w gronie znajomych. Zakochuje się i przynosi kwiaty. Marzy o Saabie i kudłatym pchlarzu, ale nie stać go ani na jedno, ani na drugie. Chciałby i mógłby, ale przypomina mu się, że jest leniwy. Śpi do oporu, a jak się da, to jeszcze dłużej. Wydrze się, trzaśnie drzwiami, a potem przyjdzie i przeprosi. A jak będzie miał dobry dzień, to i przytuli.
Taki tam Dastan Wright.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień dobry, dzień dobry. Chętni na wszystko, co się będzie w miarę posuwać na przód i nie kwalifikuje się do pierdolenia o Helenie. W miarę krótko, w miarę ciekawie, w miarę regularnie. Baptiste Giabiconi
----------------------------------------------------------------------------------------------------------

czwartek, 29 sierpnia 2013

“you have braved the weather, when the storm cut you to the bone.”




Dexter Finn
11.11.1992
Australia, Darwin
183 cm
Brązowe
A, B
Student neurobiologii


Urodził się i mieszkał w Australii przez większość swojego życia. Bogata rodzina, dom przy plaży, kasy jak lodu. Od dziecka uwielbiał surfować i nurkować, skakać na bungee, wspinać się po skałach i grać w koszykówkę.
Od jakiegoś czasu już wiedział, że podobają mu się faceci. I krył się z tym (nadal to robi), bo „co powie rodzina”. Najbardziej obawia się reakcji ojca, z którym nigdy nie miał dobrych kontaktów. Potajemnie spotykał się ze swoim chłopakiem, z którym szybko się rozstał. Dexter nie był jeszcze gotowy na seks, a tamten… no cóż.
Kiedy skończył liceum, poinformował rodziców o przeprowadzce do Toronto. Byli nieco zszokowani. On również, ponieważ jedyne co go martwiło to to, czy nie zamarznie tam na kość.
Ale dotarł. Kupił sobie mieszkanie, wyremontował je i czuje się naprawdę dobrze tu, gdzie jest. Studiuje neurobiologię, chodzi na długie spacery i zastanawia się nad kupnem psa. Na razie nie zna jeszcze tutaj zbyt wielu osób, także tego…
Dexter jest bardzo zabawnym człowiekiem (czytaj: ma taką depresję, że śmieszą go własne żarty). Wszędzie go pełno, jest bardzo kreatywny i uwielbia się śmiać. Uważa, że jest to najlepsze w życiu człowieka (oczywiście zaraz po dobrym seksie – tak słyszał, ponieważ on sam jest prawiczkiem). Lubi być w centrum zainteresowania osoby, na której mu zależy. Nie lubi, kiedy się go ignoruje. Jest pewny siebie i swoich racji, choć otwarty na zdania innych, chętnie poznaje inne punkty widzenia. Trochę naiwny, nieco tajemniczy, nazbyt ironiczny. Jego największymi fobiami są: robactwo i drabina. W życiu mowy nie ma, że wejdzie na trzeci szczebelek. A mimo to nie ma lęku wysokości.
Głównie porusza się motorem.



 ________________________________________________________________
No dzień dobry! Witam się grzecznie i przyjaźnie :D
Na wątki i powiązania chętna, im dziwniejsze, tym lepsze.
Nie piszę komentarzy na milion kilometrów scrollingu. Są raczej krótkie, bo wyznaję zasadę, że moja postać nie czyta w myślach Twojej, poznajmy się przez rozmowę i nie obchodzi mnie refleksja na temat kawy lub innych takich.
Buźka – pan Dylan O’Brien.


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Be Forever Young - Be Nate Kinney




 Nate Kinney

 | 35 lat |Pittsburgh  – Ameryka | jeździ czarnym Jeep'em Wrangler'em |
 |  Mieszka w pięknym loffcie w centrum miasta |Właściciel Agencji Reklamowej Kinnetick |
 | Lubi : seks, whisky i czekoladę | Pali, |

Urodził się w Pittsburgh’u jako pierwszy i zarazem ostatni syn Państwa Kinney. Jak każdy normalny dzieciak do 14-stego roku życia uczył się, bawił i nic nie zwiastowało tego że będzie homoseksualny, albo wszyscy myśleli że nic na to nie wskazuje. Dość szybko odkrył to że podoba mu się, a nawet bardziej niż podoba – ta sama płeć. Pierwszą osobą która o tym widziała był jego najlepszy przyjaciel. Rodzice nigdy nie dowiedzieli się że jest on gejem.
Jego największym marzeniem było umrzeć młodo jeszcze przed 30-stym rokiem życia i zostać wiecznie młodym i pięknym. Bał się zestarzeć i dalej boi się każdej zmarszczki jaka pojawia się na jego twarzy. Młodość i piękno udowadnia sobie spędzając noce w klubach, większość czasu przebywając w darkroomie. Pomimo swojego wieku wzbudza duże zainteresowanie w śród młodszych mężczyzn. 

I don't give a shit....

Charakter ma co najmniej paskudny  jest arogancki, narcystyczny, nigdy nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich wypowiedzi. Woli wszystko mówić w twarz. Zawsze stawia na swoim, jest samowystarczalny, mało kiedy przyznaje się do błędów. Nie wierzy w miłość, wierzy w pieprzenie, szczere i bez zobowiązań.
To chyba opisało by go najlepiej, ze szczyptą dbania o przyjaciół i niesienia im pomocy na każdym kroku - oczywiście nigdy nie przyzna że zrobił to dla nich, tylko dla siebie. Po za tym potrzebuje jak każdy miłości i osoby przy której można obudzić się rano i pierwszymi słowami jakimi do niej wypowiesz nie będą " musisz już iść”.

Do Antyhing
Say Anything
Fuck anything. 
No excuses
No apologies
No regrets 


 


[Postać bardzo mocno - wręcz zerżnięta z pięknego serialu :) Rozbuduje jeszczę kartę jak będzie wena. Zapraszam tymczasem do wątków. ]

 


Always change something in your life. It'll give more fun.














Francisco Ashley Mills
28 lat
Urodzony i wychowany w Toronto
Prawnik z wykształcenia
Malarz z zamiłowania


Pali jak dobry komin w fabryce. Pije okazjonalnie. Do południa w garniturze, po południu pełen luz. Kilkudniowy zarost to jego wizytówka. Podrywacz, uwodziciel. Nie stosuje się do zasady monogamicznych związków. Nie porzuca. Tylko porządna kłótnia potrafi wyprowadzić go z równowagi. Od dziesięciu lat zupełnie samodzielny. Samotnie zamieszkuje loft na obrzeżach Church and Wellesley. Uwielbia przyjmować gości, szczególnie tych co przychodzą na kolację a zostają do śniadania.

Nienawidzi swojego pierwszego imienia. Korzysta z niego tylko w pracy. Od lat nie rozmawia ze swoimi rodzicami z powodu ich nietolerancji. Homoseksualista z własnego wyboru. Często walczy o odpowiednie traktowanie w środowisku prawniczym. Niepoprawny marzyciel kiedy zasiada przed płótnem. 

Oto i On. Francisco Ashley Mills. 





[Dzień dobry, cześć i czołem. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto polubi Asha. Karta krótka, ale dokładnie taka jaka miała być. Więcej raczej się tutaj nie pojawi. Zapraszam do wątków, pomysły mile widziane. Tylko nie dwa zdania, błagam. Twarzyczki użyczył Julian Morris.]

niedziela, 25 sierpnia 2013

I'm a ghost in the way...

...I'm not existing at all.

Nikita Romanow. 18 letni wychowanek moskiewskiego bidula. W Toronto znalazł się za sprawą czystego przypadku, o którym nie opowiada zbyt chętnie. Do wszystkiego się przecież można przyzwyczaić. Gra na skrzypcach odkąd skończył sześć lat. Teoretycznie niewidomy.


Krzyk, gwar i hałas. Nikita była już tak do tych dźwięków przyzwyczajony, że zupełnie przestał zwracać na nie uwagę. Po prostu były nieodłączną częścią tego miejsca i zarazem jego życia. Miękka cisza zapadała tylko wieczorem, gdy wszyscy kładli się spać, a mniejsze dzieci padały wyczerpane całodzienną bieganiną. Dopiero wtedy mógł się wymknąć i zamknąć w dźwiękoszczelnej sali muzycznej, gdzie spokojnie mógł grać na swoich ukochanych skrzypcach. Delikatne, często smutne melodie wypływały spod jego palców, zabierając razem ze sobą wszystkie złe myśli i wspomnienia.
Nie od zawsze tu mieszkał, w tym sierocińcu, chociaż spędził w nim większość swojego dzieciństwa. Trafił tu mając niespełna sześć lat, po pożarze domu, w którym zginęli jego rodzice, a on uległ poparzeniom. Miał też odkształconą siatkówkę lewego oka, w którym z biegiem czasu zaczynał trafić wzrok. Nikita od tamtego czasu przeżywa to głęboko w sobie, obwinia się, chociaż przecież nie mógł uratować rodziców. Gdyby nie pomoc sąsiadów, którzy znaleźli chłopca na zgliszczach, nie wiadomo co by się z nim stało.
Panicznie boi się ognia, nawet tego najmniejszego, z zapalniczki. Na jego widok nie krzyczy ani nie płacze, po prostu zamyka się w sobie i potrafi tak trwać z pustym spojrzeniem przez kilka godzin. Kilka miesięcy po tym wypadku, coś zaczęło dziać się z jego oczami. Początkowo Nikita nie zwracał na to uwagi, bo po prostu nie mógł dłużej patrzeć na jaskrawe światła i barwy, bo lewe oko szczypało i łzawiło. Zgłosił to opiekunom, dostał okulary i było trochę lepiej.
Trzynaste urodziny Nikity nie byłyby niczym niezwykłym, bo tu nikt urodzin nie obchodził, jednak jedno wydarzenie sprawiło, że zapamięta ten dzień do końca swojego życia. W czystym odruchu, zaraz po przebudzeniu założył okulary, nawet nie otwierając oczu. Po uniesieniu powiek aż zachłysnął się powietrzem. Widział ciemność, a przynajmniej lewym okiem. Nie pomogło przecieranie i mruganie, po prostu nie widział. Z prawym było jeszcze w miarę dobrze, chociaż już w okularach obraz zaczął mu się rozmazywał. Ale oczywiście nikomu się nie przyznał i w dalszym ciągu grał na skrzypcach.
Szczerze powiedziawszy, Nikita nie wygląda jak typowy siedemnastolatek. Ledwie metr sześćdziesiąt wzrostu, chude to jak przeciąg i często oskarżane o niedowagę. A on lubi jeść, ale je rzadko i w małych ilościach. Na dodatek jest wegetarianinem.
Rozczochrane włosy w kolorze ciemnego blondu kontrastują z bladą, pociągłą twarzą o wyraźnie zaznaczonych kościach policzkowych. Zza szkieł mocnych okularów w cienkiej oprawce wyglądają brązowe, duże, ufne oczy. Mimo tej dużej wady nie straciły swojego koloru, dlatego po oczach na pewno nikt nie pozna, że Niki jest prawie niewidomy. Drobny, zadarty nosek i brzoskwiniowe usteczka dopełniają ten obrazek słodkiego chłopca. Wychowany w zimnej Moskwie Romanow topi się w szalach i chustach, które zazwyczaj pachną owocami z lekką nutą słodyczy. Nosi luźne ubrania, żeby ukryć swoją chudość, chociaż w swojej nowej pracy zamienił to na pociągające, dopasowane stroje. Smukłe, długie palce, idealne do trzymania smyczka, najczęściej oblekają rękawiczki bez palców. 


Nikita jest... Zmienny. Zaufaniem obdarza każdego, co nie zawsze wychodziło mu na dobre, bo ludzie często tą jego naiwność wykorzystują. Z drugiej strony zawzięty jest i uparty, nie uznaje tego, że słaby wzrok go ogranicza. Lubi się uśmiechać i robi to często, a jak obdarujesz go białą czekoladą, w tych ślicznych, zielonych oczach zobaczysz bezgraniczne szczęście. Jedyne czego nie lubi to cynamon.
Trafił tu przez przypadek, bo potrzebowano skrzypka. A że dostał zupełnie inną pracę... Cóż. Aktualnie częściej jest "dodatkiem" do darkroomu w klubie Vangurard. 


Neverstore, Luke Worrall.

(…) jestem bezradny...



...jestem jak organiczna definicja angielskiego słówka „pathetic",
jestem jak podstarzały Donnie Darko,
jestem potencjalnym samobójcą z miłości przez utopienie,
jestem jak otwarta czakra, cieknący kran i krwawiący nos.


Dzieje się coś niedobrego, potrafię to stwierdzić nieomal od razu, zanim jeszcze wychodzę z łóżka. Mam wzwód. Przymykam oczy i czekam aż przejdzie, a kiedy bezczynność nie działa ze względu na obrazy w mojej głowie, wysuwam się spod kołdry i idę do łazienki. Zimna woda pod prysznicem leczy mój cielesny problem, natomiast wewnątrz wciąż czuję rozdarcie, bardziej przez nieprzyzwoitość własnych myśli niż reakcje organizmu. Długo się później modlę, głównie przepraszam, czując się niezwykle brudny, skalany grzechem. Idę do spowiedzi i oznajmiam, że jestem wodzony na pokuszenie, lecz nie wyjawiam co ani kto mnie kusi. To zbyt obrzydliwe, zbyt perwersyjne i nienaturalne. Chore. Nie rozumiem w jaki sposób w ogóle docierają do mnie te wszystkie znaki, jak mogę obserwować kogoś i czuć w tym samym momencie pożądanie. Zawsze wiedziałem, co chcę robić, kim chcę być i nie ma dla mnie miejsca na pragnienia i żądze. To brudne chociażby o nich myśleć! Kocham przecież Boga. Wierzę w Niego z całego serca i jestem mu wierny, wypełniam jego wolę, robię wszystko, co w mojej mocy. Mimo to, czuję jak niewystarczające są moje słowa, jak moje gesty zwyczajnie giną między gestami innych, jestem jednym z wielu. Przy czym reszta ma prawo odczuwać pożądliwość, którą ja tak czuję bez ustanku i która jest dla mnie niczym zbrodnia wobec Ojca, bo przecież przysięgałem, obiecywałem przed nim swoje ciało i duszę. Muszę przyznać się do tej obrzydliwości tak bardzo przenikającej mnie, tak bardzo niszczącej to kim jestem, kim być powinienem: chcę siebie dotknąć. I katuję się myślą, że byłoby to przyjemne. I jeszcze bardziej, że mógłby to zrobić ktoś inny. Niszczeję. Ukrywam w sobie wszelkie te żądze, które nie mogą wyjść na światło dzienne; są moim krzyżem. Jestem słabszy od Jezusa. Dlatego kolejnej nocy z rzędu, gdy budzę się i wiem, że moje ciało pragnie dotyku, ulegam. Pozwalam sobie na wszystko, co do tej pory było zakazane, nadal jest, jednak nie myślę o tym w tamtej chwili, oddaję się szatanowi. Na ten krótki moment ma mnie w swoim posiadaniu. Później, kiedy jest po wszystkim, leżę w łóżku spełniony, zaczynam rozmyślać i znów czuję ten nienaturalny brud, którym obrastam, którym pokryte są moje dłonie. Szoruje je, zdzieram sobie skórę, ale on wciąż tam jest. Wymiotuję. Nie potrafię w żaden sposób wyjaśnić swojego postępowania, tak grzesznego, tak nienormalnego, tak pozbawionego sensu. Rankiem idę odprawić nabożeństwo i mam wrażenie, że wszyscy dookoła wiedzą, co zrobiłem, jak bardzo zhańbiłem sam siebie tym czynem. I wiedzą też o czym myślałem, co robi ten postępek jeszcze gorszym, zdają sobie sprawę, że dochodziłem do rozkoszy, mając w głowie obrazy tych doskonałych, męskich ciał. Choć to absurd, oddaję Bogu wszystkie moje myśli i po raz pierwszy w tak rzeczywisty sposób słyszę jak się śmieje. Nic nie rozumiem, nic rozumieć nie chcę.

Alexander Leavitt, pięćdziesięcioletni ksiądz, który mieszka w Toronto od urodzenia, podróżuje komunikacją miejską, tworzy w drewnie, gra na skrzypcach, nie potrafi wiązać krawatów, w internecie radzi sobie tylko z pocztą elektroniczną, wielki fan Blue Jaysów, malarstwa postmodernistycznego i teatru w każdej postaci, włączając w to pantomimę.

Cytat: Jakub Żulczyk
Zdjęcie: Liam Neeson
I to tyle.

„W życiu najczęstsze są dwie sytuacje: albo coś spieprzyłeś, albo ktoś kazał ci spieprzać”


Anthony "Tonny" West
34 lata

Wojskowy o stopniu pułkownika | Pilot Raptora | Tkwił w dziwnym związku | Wdowiec | Ojciec 9 miesięcznej Abigail | Abby jego oczkiem w głowie  | Stoczył wojnę z teściami | Homoseksualny| Sukinsyn i gnojek | Palacz | Nie pije, oficjalnie | Ćpun w młodych latach | Człowiek, który wyszedł na prostą. | Jeździ Harleyem lub BMW | Nie jest taki zły jak się wydawać może | Potrafi być przyjacielem | Uśmiech widoczny na pysku zawsze |

W życiu każdego pojawiają się takie momenty, gdy chcąc nie chcąc zmienia wszystko. Tonny miał tak dwa razy w życiu; raz, gdy ożenił się z Annabell i drugi raz, gdy ona zmarła, a on został z maleńką córką.
Związek z tą kobieta był o dziwo czymś naprawdę pozytywnym, Anna wiedziała, że jest gejem, a on ciągle zauważał, że jego żona trochę zbyt długo spogląda na swoją sekretarkę i inne kobiety, które mijali. Nic jednak nie mówił, nie obchodziło go to, szczerze miał to naprawdę gdzieś.To małżeństwo było jedną wielką fikcją, zawarte tylko przez nacisk rodzinny z obu stron, a ta dwójka okazała się przyjaciółmi, nie partnerami na całe życie. Oboje pogodzili się z tym i zawarli układ, ona chciała jedno dziecko, a on spokój i  by nie wtrącała się w jego sprawy oraz nie zadawała niewygodnych pytań.
Przez osiem lat małżeństwa, żyli koło siebie, tolerowali swoje towarzystwo, gdy musieli i tyle.
Gdy spytasz go czy ją kochał na pewno wzruszy ramionami, by zaraz stwierdzić, że w dziwny sposób może i trochę, ale na pewno nie była to miłość typowa jaką odczuwa mąż do żony. On nawet tak tego nie postrzegał.
W młodym wieku wiedział, że zostanie wojskowym, nigdy tylko nie mógł się zdecydować jako, kto będzie pracował, aż w końcu padło na pilota. To było coś czego chciał i to osiągnął.
Mimo, że w pewnym sensie miał rodzinę to skupiał się głównie na pracy, a gdy wracał większość czasu spędzał w drugim apartamencie w towarzystwie akurat poznanego osobnika.
Później pojawił się cięższy czas, siedem miesięcy po urodzeniu dziecka, Annabell zachorowała. Szybko okazało się ze ma raka i to złośliwego. Dużo czasu spędziła w szpitalu, a Tonny wiedząc, że to poprawi jej humor zjawiał się często z Abby, by chociaż przez chwilę kobieta mogła potrzymać swoje dziecko. Kiedy było już źle i mógł być to koniec, wziął urlop..., a raczej usłyszał, że ma zająć się żoną i na razie zapomnieć o pracy. Popatrzył, wtedy na swojego szefa, uśmiechnął się i zostawił za sobą robotę. Później razem ze swoimi dwiema dziewczynami przeprowadził się do Toronto, bo tak jednak z nich chciała.
Minęły dwa miesiące, Anna zmarła. Zostawiła go z małą o którą musiał długo walczyć. Później dogadał się z rodzicami Annabell i uchylił sie na ich prośbę by córeczka na razie mieszkała z nimi. Kupił duże poziomowe mieszkanie i chwilowo korzysta z krótkiego urlopu, jaki dostał. Potrzebuje rozrywki, ale nie chce zobowiązań. Nie wyczekuj do niego niczego...

Teraz już znacie moje pojebane życie,
ale nie myślcie że to wszystko.


Wizerunek - Michael Fassbender
Tytuł - "Dziecko na niebie"
Jonathan'a Carroll'a
Wszelkie wątki tak, powiązania równieć.

sobota, 24 sierpnia 2013

Wybacz, mam uczulenie na bzdury.

http://25.media.tumblr.com/tumblr_m69o4mCeNI1rzfokko1_500.gif 
Fabien Molière
23 lata
student filozofii, bibliotekarz

Warto by zacząć od początku. Zatem zacznijmy. Mamy do czynienia z Francuzem, który jakimś cudem zawitał w jednej z najbardziej gejowskich dzielnic Toronto, mianowicie w Church and Wellesley. Powodem była rzecz jasna orientacja mężczyzny, jednakże nawet tutaj chłopak nie obnosi się ze swoimi preferencjami. Standardowo, kolejnymi rozpatrywanymi aspektami powinny być narodziny, ulubione zabawy, rodzina, stosunki z przyjaciółmi, szkoła i marzenia, jednakże historia tego 23 - latka jest raczej nudna więc czy warto w ogóle poruszać ten temat? Jest tylko zwykłym studentem, który aż zbyt często myśli o sensie życia, ciągle zmienia zdanie i ma milion pomysłów na sekundę. Miewa również wahania nastroju, dlatego jego, konserwatywna matka, bardzo często porównywała go do dziewczyny podczas miesiączki. Do jego ulubionych zajęć należy zastanawianie się nad brakiem sensu własnej, dość marnej, egzystencji. Nigdy nie był rozpieszczany przez los, jednakże stara się radzić sobie ze wszelkimi problemami. U Fabiena najlepiej działa technika wyparcia ze świadomości, totalne zaprzeczenie faktów, bądź zwyczajne nie rozdrapywanie ran. Rozmowa mu nie pomaga, nie uwalnia tylko sprawia niesamowity ból, w którym od czasu do czasu lubi się pławić niczym płotka w płytkiej kałuży, jednak na co dzień nie jest to dobrą opcją. Nie znosi, gdy ktoś się użala. On cierpi w samotności, nie obnaża przed innymi swojego prawdziwego oblicza, bo chodzi po tym świecie tyle kłamliwych kurw, że nie starczyło by palców miliona ludzi by, je zliczyć. Przeważnie milczy, jednak wystarczy dobrać odpowiedni temat, a Fabien nawija jak najęty. Uwielbia czytać książki, oglądać dramaty i słuchać muzyki. Ta ostatnia jest jego najlepszą przyjaciółką, nieodłączną kompanką, a do tego tak cholernie uzależniającą, że chłopak oddałby wszystkie fajki byleby tylko nie zabrano mu możliwości słuchania, od których, de facto, jest uzależniony. Lubi palić sziszę, marudzić i być egoistą. 

____
wiem, że karta kiepska, wybaczcie. postaram się ją poprawić w najbliższym czasie.