ANDY HAWK
Siedemnaście lat
Cierpi na schizofrenię, zdarza mu się gubić buty, kiedy jest naćpany, zapomina swoich leków, zbyt często budzi się w miejscu, w którym budzić się nie powinien, czasem widzi swój żołądek w toalecie, pali za dużo papierosów. I umarł mu chłopak. Kot też.
Ściśle wypracowany plan tygodnia to jedyny mechanizm obronny, na jaki stać umysł Bulyagkowa. Nikita wstaje, biega, bierze prysznic, leki, karmi kotkę, je śniadanie, śpieszy się do klinki, z kliniki do przychodni, później do klubu na seks albo na nocną zmianę w izbie przyjęć, dalej znosi humory kotki, dalej ją wypuszcza, dalej śpi. Nie ma czasu na lunch i znajomości, to ściśle wypracowany repertuar, którego zaburzenie grozi kompletnym unicestwieniem kruchego domku z kart, jakim jest jego psychika.
OdpowiedzUsuńDlatego kiedy nad ranem, między izbą przyjęć a kaprysami Achmatowej, widzi znajomą twarz, z początku ma ochotę odwrócić wzrok i przejść obok niej obojętnie, prawdopodobnie zupełnie niezauważony. Do zatrzymania się zmuszają go chyba tylko przysięga Hipokratesa oraz bardzo wątpliwa moralność. Rzuca niedopałek papierosa na ziemię, przygniata obcasem buta i dopiero wtedy rusza w kierunku półprzytomnego chłopaka. Ujmuje jego lodowatą twarz w swoje równie zimne dłonie, siłą zmusza powieki do otwarcia się i już wie wszystko. Zwłaszcza to, że to jest właśnie moment, w którym powinien wyciągnąć z kieszeni telefon i zadzwonić zarówno po policję oraz karetkę, jak i rodziców chłopaka.
Ale nie robi tego. W zamian dość boleśnie wykręca nastolatkowi rękę, by ten choć w minimalnym stopniu wrócił na ziemię.
- Słyszysz mnie? Andy, wstań. Zaprowadzę Cię do łóżka. Prześpisz się - mówi mu z tym swoim łagodnym, rosyjskim akcentem, którego mimo wieloletniego pobytu w Stanach nie udało mu się wyplenić.
Przeklina w duchu kilkukrotnie, szczerze zastanawiając się, co on tu jeszcze robi. Kuca, przeszukując nieskromne zasoby swojej wiedzy i jedyne, o czym myśli to to, czy ktoś kiedykolwiek uczył go, jak przekonać kompletnie naćpanego dzieciaka, żeby wstał. Dochodzi do zabawnej konkluzji, że oczywiście, że nie, bo każdy normalny człowiek w podobnym przypadku dzwoni na policję. A jako że Bulyagkowi zdecydowanie daleko jest do normalności, kuca, nachylając się konspiracyjnie w kierunku blondyna.
OdpowiedzUsuń- Andy, musimy iść - zniża głos do szeptu, po czym ogląda się przez ramię, na przeciwległy chodnik. - Dwaj policjanci stoją po drugiej stronie ulicy. Jeśli nie wstaniesz, podejdą tu i będziesz miał problemy - tłumaczy mu spokojnie, w pełni świadomy tego, że prócz ich dwójki, w okolicy nie ma nikogo, a mundurowi budzą lęk u większości narkomanów.
Jest bliski wyrzucenia z siebie, że oczywiście, że może, w końcu za to płacą mu jego rodzice, ale znów sobie daruje. Nie wie, skąd w nim ten brak cierpliwości, którą na co dzień się odznacza. Może chodzi o późną porę, a może o fakt, że jej zapas własnie się wyczerpał. Obejmuje chłopaka w pasie i z jego pomocą stawia go do pionu, by kolejno westchnąć cicho, bowiem oto zdaje sobie sprawę, że ten nie utrzyma się samodzielnie na nogach, więc to dopiero początek ich zmagań. Spogląda przez ramię, by teatralnie rzucić kontrolne spojrzenie w kierunku dwóch nieistniejących policjantów, a dalej znów skupia wzrok na twarzy Andy'ego. Rusza przed siebie na tyle powoli, by chłopak nadążył za jego krokami.
OdpowiedzUsuń- Mieszkam w apartamentowcu za rogiem. Prześpisz się trochę i wytrzeźwiejesz, a rano odwiozę Cię do domu. Dobrze? - pyta wciąż tym samym, spokojnym szeptem, nie spuszczając spojrzenia z nietrzeźwych oczu pacjenta. Choć jego wzrok jest mu raczej trudno złapać.
Nikita nie ma pojęcia, jakim cudem dotarli do apartamentu, a już tym bardziej, w jaki sposób wytłumaczy ochroniarzowi obecność zarzyganego dzieciaka. Decyduje się jednak o tym nie myśleć. Bardziej pochłania go otwarcie drzwi i utrzymanie nastolatka w pionie jednocześnie, a kiedy w końcu mu się to udaje, doprowadzenie chłopaka do łóżka, nim ten zdecyduje się na urządzenie sobie sypialni na środku korytarza. Sadza go na skraju materaca i jeszcze kuca, by pośpiesznie rozsznurować i zdjąć mu buty.
OdpowiedzUsuń- Przyniosę Tobie miskę, w razie gdyby znów Cię zemdliło - mówi, choć jest prawie pewien, że jego zwykle tak czyste mieszkanie, że przypominające prosektorium, prawie na pewno dzisiejszej nocy ucierpi.
Kiedy wraca z miską, Andy już śpi, a przynajmniej takie wrażenie ma Bulyagkow. Kładzie przedmiot obok łóżka, by kolejno przykryć chłopaka tą częścią pościeli, na której ten nie zdążył się położyć. Następnie sięga z szafy koc i po chwili wahania opuszcza sypialnię, przymykając za sobą drzwi. Sam czuje, że jest kompletnie wyczerpany, dlatego wędruje do łazienki, by przebrać się w spodnie dresowe, które zwykle służą mu jako piżama. Korzystając z faktu, że kotka gdzieś przepadła, a jego sen bywa niezwykle słaby, decyduje się na położenie się na kanapie. Ściśle opatuliwszy się kocem po krótkiej chwili wreszcie zasypia.
OdpowiedzUsuńPo kilkunastu latach wiecznie nocnych zmian na izbie przyjęć, Nikita sen ma bardzo wrażliwy. Do tego stopnia, że budzi się, ilekroć słyszy w sypialni jakiś szmer. Nic więc dziwnego, że po kilku podobnych pobudkach jest kompletnie wykończony. Nie budzi się, gdy nastolatek wstaje i prawdopodobnie gdyby nie Achmatowa, wciąż by spał.
OdpowiedzUsuńUlokowana na jego udach biała kulka momentalnie podnosi się, gdy słyszy cudze kroki. Pręży się, wyginając tułów to w jedną, to w drugą stronę, by wreszcie utkwić wzrok w blondynie i wydać z siebie anemiczne miałknięcie, zapewne w prośbie o uwagę. Czy trzeba wspominać, że jednocześnie bezlitośnie wbija paznokcie w udo bruneta?
Nikita momentalnie spogląda przez ramię, jednocześnie zmuszając kotkę do opuszczenia niestabilnego ciała. Spojrzeniem wyłapuje sylwetkę tkwiącego w bezruchu chłopaka, co z kolei skłania go do podniesienia się do siadu.
- Cześć - rzuca do niego, zupełnie nieskrępowany własną nagością. Dalej wstaje i wychodzi na korytarz, by wskazać nastolatkowi jedne z drzwi. - Tam jest łazienka. W szafce znajdziesz ręcznik, jeśli chcesz, mogę Tobie również pożyczyć jakieś czyste ubrania - mówi mu spokojnie i nawet stosunkowo trzeźwo jak na kogoś, kto właśnie został obudzony.
Zakaz całkiem Bulyagkowa bawi. Głównie dlatego, że podobne rozwiązanie nawet nie przeszło mu przez myśl. Nie komentuje go jednak w żaden sposób: odprowadza chłopaka spojrzeniem do drzwi, po czym rusza do sypialni, by z szafy wyciągnąć jakieś ubrania, które ewentualnie mogłyby być na Andy'ego dobre. Następnie sam się ubiera, zastępując luźne spodnie dresowe jeansami i wciągając na siebie podkoszulkę. Wciąż słyszy wodę płynącą pod prysznicem, dlatego chce pozwolić sobie na wejście do środka i zostawienie ubrań na pralce, ale drzwi są zamknięte. Wędruje więc do kuchni, by nakarmić kotkę, wstawić ekspres do kawy i zrobić jajecznicę. Dopiero, kiedy odstawia patelnię na drugi palnik, wraca pod drzwi łazienki.
OdpowiedzUsuń- Andy? Przyniosłem ubrania - rzuca.
Brak zaufania, którym Andy go częstuje z jednej strony jest niepokojący, bo po tych kilku tygodniach wspólnych wizyt powinna nawiązać się między nimi pewna nić porozumienia, a z drugiej daje Bulyagkowi nadzieję, że być może chłopak jest taki wobec każdego, a co za tym idzie: nie da się wykorzystać. Choć to marna otucha, wziąwszy pod uwagę, w jakim stanie Nikita znalazł go nad ranem.
OdpowiedzUsuńBez słowa podaje mu ubrania, nie patrząc w jego kierunku, by kolejno powrócić do kuchni. Wykłada jajecznicę na talerze, aby dalej postawić je na stole wraz ze sztućcami, chlebem i kilkoma innymi produktami spożywczymi. Właśnie nalewa sobie kawy, gdy nastolatek opuszcza łazienkę.
Krótkim uśmiechem zachęca chłopaka, żeby usiadł, a następnie stawia przed nim kubek z kawą i sam siada naprzeciwko niego. Stara się skupić na swoim talerzu, co niestety wcale nie jest łatwe. Rozprasza go zarówno kotka, która ulokowawszy się na blacie w kuchni uważnie lustruje niebieskimi tęczówkami intruza, jakim jest - w jej mniemaniu - Andy, jak i sam chłopak, a konkretniej analizowanie jego zachowania i ubolewanie nad tym, jak niewiele mówią rozmowy podczas wizyty i jak bardzo są przez nie ograniczeni.
OdpowiedzUsuń- Cieszę się - mówi i milknie, bo w zasadzie nie mają zbyt wielu wspólnych tematów. W mniemaniu Nikity nie ma sensu rozmawiać o tym, co zaszło, ani o samopoczuciu nastolatka, skoro mają dzisiaj wizytę. Oczywiście, jeżeli Andy o tym pamięta i się na niej stawi.
Obserwuje poczynania chłopaka i kiedy ten wstaje, sam również się podnosi, choć swojego posiłku jeszcze nie skończył.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście - potwierdza i odprowadza go do drzwi. Szczerze liczy, że nastolatek rzeczywiście stawi się na wizycie. I się przelicza. Siedzi w swoim fotelu, mija pięć, dziesięć i piętnaście minut, ale chłopak nie przychodzi. Dopiero, kiedy mężczyzna godzi się z tym faktem, dzwoni telefon. W chwili, gdy spogląda na wyświetlacz, już wie, co się dzieje. A później odbiera i słyszy, że Andy znów słyszy głosy, że jest na balkonie i że chce skoczyć. Kończąc rozmowę już opuszcza gabinet, prosi asystentkę o odwołanie dzisiejszych wizyt i wybiega z budynku. Łapie taksówkę, piętnaście minut później jest pod blokiem pacjenta. Nie skupia wzroku na grupie gapiów wokół budynku, wpada po klatce schodowej do mieszkania, a roztrzęsiona kobieta zaprowadza go na balkon. Staje w progu i odnajduje spojrzeniem sylwetkę stojącego po drugiej stronie barierki blondyna.
- Andy... Andy, musisz wrócić do środka - mówi, starając się uspokoić przyśpieszony oddech.
Zmęczenie spowodowane biegiem sprawia, że nie potrafi się skupić. Potrzebuje chwili, by wrócić do siebie, ale jednocześnie doskonale wie, że po jej upływie Andy już może leżeć na chodniku na dole. Wszystko go irytuje i rozprasza, a szczególnie spanikowana matka. Stanowczo poleca jej zrobić herbatę, coby tylko dała mu spokój. Powoli przekracza próg balkonu, choć doskonale wie, że nie zdąży chłopaka złapać, jeśli ten zrobi krok w przód.
OdpowiedzUsuń- Hej, Andy, wróć tutaj, do mnie - mówi spokojnym, cierpliwym tonem. - Bo pewnie Tobie zimno. Mam płaszcz, chcesz? - ciągnie, wyrzucając z siebie każde słowo, które mu ślina na język przyniesie. Jedyne, na czym mu zależy to nawiązanie z nastolatkiem kontaktu. Wie, że wtedy chłopak go posłucha. Jednocześnie zdejmuje z siebie płaszcz, by rzeczywiście go nim okryć, ale nie rusza się w jego kierunku ani o milimetr.
Czuje, jak ogarnia go rezygnacja, bo wie, że w ten sposób nic nie osiągnie. Odrzuca płaszcz w bok, przeciera opuszkami powieki i powoli robi krok w jego kierunku.
OdpowiedzUsuń- On kłamie, Andy - mówi wreszcie, znów skupiając na nim wzrok.
- To, co mówi, nie jest prawdą, bo on nawet nie istnieje. Jest tylko w Twojej głowie. Należy do niej. Należy do Twojej głowy. Nie Twoja głowa do niego. Wydaje Ci się, że jest inaczej, bo nie wziąłeś dzisiaj leków. Nie wziąłeś ich, bo przedawkowałeś narkotyki i spałeś do południa. Dlatego jest dzisiaj wyjątkowo głośny. Rozumiesz? - tłumaczy mu pewnie, nie zmieniwszy barwy głosy i wciąż wpatruje się w zarys jego profilu z nadzieją, że nastolatek wreszcie na niego spojrzy.
Czuje ulgę, gdy wreszcie spotyka jego spojrzenie, chociaż wie, że to jeszcze nie koniec. Pozwala sobie na kolejny, ostrożny krok w kierunku blondyna, przygotowany na każdą możliwą sytuację.
OdpowiedzUsuń- Rozmawialiśmy kiedyś o zaufaniu, pamiętasz? - zaczyna powoli.
- Nie umiesz odczytać wyników rezonansu magnetycznego swojego mózgu, ale ja owszem, bo bardzo dużo wysiłku włożyłem w studiowanie medycyny. Twoje wyniki jasno mówią, że cierpisz na schizofrenię. A on jest jej objawem - tłumaczy dalej, tym wiecznie cierpliwym głosem. Przełyka ślinę i szuka w głowie innych argumentów, które przekonałyby chłopaka do powrotu do mieszkania, ale nie znajduje niczego.
- Możesz mi zaufać, Andy. Jestem Twoim lekarzem, nie mam żadnego interesu w Twojej krzywdzie. Chcę Tobie pomóc - kwituje w końcu, wyciągając w jego kierunku dłoń.
Kamień spada mu z serca, gdy wreszcie czuje te skostniałe palce w swoich. Ściska je mocno i przysuwa się, by dalej objąć blondyna dla pewności w pasie. Jego groźba nie stanowi dla Bulyagkowa niebezpieczeństwa z dwóch przyczyn: własne życie nie ma dla niego żadnego znaczenia, a nawet gdyby, nie jest zagrożone, bo Nikita najzwyczajniej w świecie nie kłamie.
OdpowiedzUsuń- Jesteś przemarznięty. Chodź do środka, bo się przeziębisz - mówi cicho, tuż przy uchu chłopaka, bardzo chcąc, by ten wreszcie pokonał tę barierkę.
Zaprowadza go do środka, po drodze zgarniając z ziemi swój płaszcz, by wreszcie z wyraźną ulgą zamknąć balkonowe drzwi. Dopiero wtedy puszcza nastolatka w pasie i odbiera od przerażonej matki kubek ciepłej herbaty, zanim ta definitywnie rzuca się na swoje dziecko. Wciąż jednak, trochę na wpółświadomie, ściska zimną dłoń blondyna. Gdy kobieta wreszcie się uspokaja, usadawia chłopaka na kanapie i wciska ciepły napój w ręce.
OdpowiedzUsuń- Andy, musisz wziąć teraz leki. To bardzo ważne. Gdzie są? - mówi spokojnie, ukucnąwszy przed nim, i z uwagą wpatruje się w jego twarz.
Rejestruje wszystko i wiele kwestii go niepokoi. A najbardziej chyba właśnie ta wyślizgująca się z uścisku dłoń. Nie reaguje na to w żaden sposób, podobnie jak nie odpowiada nic na jego słowa. Zamiast tego wypisuje receptę wyciągniętą ze swojej torby i poleca matce chłopaka wykupić ją w najbliższej aptece. Dopiero, gdy za kobietą zamykają się drzwi i zostają z Andy'm sami, wraca do niego spojrzeniem.
OdpowiedzUsuń- Wypisałem Tobie receptę w zeszłym tygodniu - mówi i czeka na wyjaśnienia.
Nie umie powstrzymać uczucia rozczarowania, które nagle pochłania go całkowicie, choć przecież nie powinno. By być wzorowym lekarzem, nie powinien darzyć pacjentów uczuciami. Żadnymi, nawet tymi negatywnymi.
OdpowiedzUsuń- Nie bierzesz leków, w zamian się narkotyzujesz, a Twoja matka nie jest w stanie Cię dopilnować. Jeśli nie zaczniesz współpracować, nie widzę innego rozwiązania, aniżeli oddział zamknięty w szpitalu psychiatrycznym - tłumaczy całkiem poważnie, licząc, że być może taki stan rzeczy skłoni nastolatka do wyjaśnień.
Wzdycha ciężko i nie ma wątpliwość, na co nastolatek pieniądze wydaje. Przeciera powieki palcami i znów przed nim kuca.
OdpowiedzUsuń- Posłuchaj, Andy. Narkotyki pobudzają Twoją chorobę i są bardzo niebezpieczne dla Twojego zdrowia. Rozumiesz? - zaczyna cierpliwie, podnosząc wzrok i skupiając go na oczach pacjenta.
Wpatruje się w te zbuntowane oczy i szczerze wątpi, czy nastolatek rzeczywiście nie chce, bo każde jego działanie tylko go do hospitalizacji przybliża. Kiedy jednak odzywa się po raz kolejny, w jego głosie nie ma ani odrobiny wahania.
OdpowiedzUsuń- Doskonale. Ja również nie chcę, żebyś do niego szedł. Ale to jest zależne tylko od Ciebie. Nie możesz kłamać i narkotyzować się, a w zamian powinieneś regularnie brać leki - mówi. I choć nie lubi systemu zakazów i nakazów, w tym przypadku nie widzi innego wyjścia.
- Wypadałoby również ze mną od czasu do czasu rozmawiać - dodaje, choć nie sądzi, by ta uwaga mogła mieć jakiekolwiek przełożenie w rzeczywistości.
- Tak, poczuję się lepiej i usatysfakcjonuje mnie to. Bo chcę Tobie pomóc - przytakuje zupełnie swobodnie, kładąc dłoń na zaciśniętej pięści chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Ale moja rola nie tkwi w nadawaniu rzeczom sensu czy odbieraniu go. Jedyne, co wiem to to, że schizofrenia wyniszcza Twój umysł, działa autoagresywnie, podobnie jak cukrzyca czy większość chorób tarczycy. Niemniej można z nią żyć. Biorąc leki możesz funkcjonować jak każdy zdrowy człowiek. Dlaczego sobie tego odmawiasz? - tłumaczy cierpliwie, nie spuszczając wzroku z jego twarzy.
Słyszy te słowa i uśmiecha się, bo oto uświadamia sobie, że to pierwszy raz, kiedy Andy mówi mu o swoich uczuciach, a to z kolei poważny krok do przodu.
OdpowiedzUsuń- Cóż, to już jakaś podstawa. Dlaczego? - mówi spokojnie i te słowa byłyby czerwoną płachtą na byka, gdyby nie fakt, że Bulyagkow jednocześnie zaczyna uspokajająco głaskać wierzch dłoni nastolatka kciukiem.
- Myślę, że taka odpowiedź skłania mnie do snucia przypuszczeń takich jak na przykład... Że wiesz, że mogę Tobie pomóc i to Cię tak wkurza. - Odpowiada mu dość prowokującym uśmiechem, ale szybko poważnieje, bo słyszy szczęk otwieranych drzwi, a matka chłopaka to ostatnia osoba, przy której ma ochotę z nim rozmawiać.
OdpowiedzUsuń- Daję Tobie ostatnią szansę. Jeśli nie dostosujesz się do moich poleceń, będę zmuszony Cię hospitalizować - mówi wreszcie, choć dłoni z pięści Andy'ego nie zabiera.
Cofa dłoń, gdy tylko nastolatek wyrywa ją z jego uścisku i przez myśl przechodzi mu, że Andy rzeczywiście ma przejebane, bo Bulyagkow po prostu nie umie sobie odpuścić.
OdpowiedzUsuńPodnosi się, gdy tylko matka wchodzi do pokoju. Dobiera od niej tabletki, by kolejno wycisnąć z każdego opakowania po jednej. Wciska je chłopakowi w dłoń i podaje mu butelkę wody.
- To drugie jest na sen, powinieneś teraz odpocząć - tłumaczy zwięźle.
Obserwuje poczynania Andy'ego, by kolejno usłyszane żądanie skomentować krótkim uśmiechem. Kładzie leki na schizofrenię na otwartej dłoni nastolatka, natomiast te drugie wciska matce.
OdpowiedzUsuń- Proszę je podać synowi tylko i wyłącznie w razie nagłego wypadku - poleca krótko, by kolejno ubrać płaszcz i zarzucić sobie torbę na ramię.
Żegna się z matką chłopaka, po czym przechodzi do przedpokoju. Przez moment z uwagą lustruje jego pozę, wyraz twarzy i spojrzenie, jakie ten mu posyła, by wreszcie ruszyć w kierunku drzwi.
OdpowiedzUsuń- Masz mój numer telefonu. Zawsze możesz zadzwonić - przypomina mu, posyła jeszcze jedno spojrzenie matce i w końcu opuszcza mieszkanie.
Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Przepracowuje się, by nie myśleć i to jest błędne koło, bo później nie ma siły pracować i znów myśli. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że doskonale zna przyczynę tego bezsensownego zabiegu, ale nie jest w stanie nic z nią zrobić. Rocznica śmierci Jamesa zbliża się wielkimi krokami i Nikita wie, że nastąpi niezależnie od jego woli. Dlatego w momencie, kiedy jest naprawdę źle, idzie do klubu dla gejów z ambitnym zamiarem, coby się upić i przerżnąć jak najwięcej facetów, którzy nie są do niego podobni. Po dwóch pierwszych drinkach już wie, że w kierunku tego drugiego przedsięwzięcia nie będzie musiał wkładać nazbyt wiele wysiłku, bo oto już czuje dłoń na swoich pośladkach i ciepły oddech tuż przy uchu.
OdpowiedzUsuń- Założyłem się z kumplem, że Twój sprzęt jest równie imponujący, co tyłek. Jak myślisz, kto wygra? - Podnosi wzrok na nadawcę tych słów i jest szczerze zszokowany kontrastem między poziomem jego wypowiedzi a urodą. Uśmiecha się filuternie unosząc szklankę i opróżniając ją do dna, by kolejno nachylić się w kierunku niespecjalnie inteligentnego nieznajomego.
- Ty mi powiedz - rzuca wprost do jego ucha, brutalnie przygryzając jego płatek, po czym rusza w kierunku darkroomu. Czuje wibracje telefonu w kieszeni spodni, ale kto by się tam przejmował jego odebraniem, kiedy manewry nieznajomego na szyi, a potem na przekłutym sutku mówią Nikicie, że jego język jest zdecydowanie sprawniejszy od mózgu. Dopiero drugi telefon budzi niepokój i jednocześnie rozdrażnienie. Dwa połączenia o tej godzinie to niewątpliwie nagły przypadek. Może to któryś z pacjentów. Opiera dłoń o ścianę i skupia się na tych miękkich wargach, które tak sprawnie suną w dół jego ciała. Trudno. Oddzwoni, jak tylko się spuści. Przylega plecami do chłodnego marmuru i wtapia dłoń we włosy kochanka, brutalnie nakierowując go na punkt kulminacyjny zabawy. W następnych chwilach nie myśli o telefonie wcale. Dochodzi w tych sprawnych ustach, a później bierze ich właściciela od tyłu na ścianie. Kiedy obaj kończą, brnie do łazienki. Myje dłonie, zapala papierosa i dopiero wtedy przypomina sobie o nieodebranym połączeniu. Patrzy na wyświetlacz telefonu, przeciera opuszkami palców powieki, by zmyć z twarzy wyraz zirytowania spowodowany faktem, że nie odebrał. Gasi papierosa, wykręca numer. I zastyga w kompletnym bezruchu, bo oto słyszy dzwonek tuż za swoimi plecami, w jednej z kabin łazienki.
- Andy? - pyta cicho, choć naturalnie może się mylić. To może być zwykły zbieg okoliczności. Naciska na klamkę, ale drzwi są zamknięte. Rozłącza się i znów wykręca numer: telefon w kabinie ponownie dzwoni. - Andy, otwórz. Proszę.
Nie marnuje czasu, ani swojej cierpliwości: wystarczy, że dwukrotnie uderza barkiem w drzwi, by słaby zamek dał za wygraną i wpuścił go do środka. Widzi stan nastolatka i czuje się paskudnie rozczarowany, ale przede wszystkim - wściekły. Nie ma bynajmniej zamiaru szarpać się z chłopakiem czy przekonywać go do czegokolwiek, jak zwykle wcześniej.
OdpowiedzUsuń- Przesadziłeś - informuje go, jednocześnie wpatrując się w niego spojrzeniem o podobnym charakterze, co ton głosu: to jest zupełnie wypranym z emocji. Wciąż będąc w środku zamyka drzwi kabiny, coby uniknąć potencjalnej ucieczki Andy'ego (choć szczerze wątpi, by ten był do niej zdolny), a następnie zamawia karetkę do klubowej łazienki.
Nie odpowiada. W zasadzie w żaden sposób nie reaguje na ten agresywny gest: wciąż wpatruje się w niego wypranym ze zbędnych emocji spojrzeniem. Dopiero, kiedy słyszy, że ratownicy wchodzą do łazienki, chwyta nastolatka za nadgarstki i zmusza do puszczenia swojego ubrania. Opuszcza kabinę, nie czekając na reakcję Andy'ego i pozwala na interwencję sanitariuszom.
OdpowiedzUsuńPodejrzewa, że teraz będzie trudniej niż wcześniej, że Andy stanie się oporny, ale nie przypuszczał, że aż tak. Że każdego poranka po przyjściu do pracy będzie słyszał o kolejnych problemach, których ten przysporzył pielęgniarkom, ale przede wszystkim - że nie będzie z nim rozmawiał. A mimo to jest cierpliwy i nieugięty. Przychodzi do nastolatka codziennie i przynajmniej przez kilkanaście minut próbuje nakłonić go do rozmowy.
OdpowiedzUsuńTak jest i tego dnia. Siada przy jego łóżku i wbija wzrok w jego twarz.
- Cześć. Jak się dzisiaj czujesz?
Jest zaskoczony i jedyne, co go zdradza, to ułamek sekundy, w którym rzeczona obrączka zastyga w zupełnym bezruchu. W następnym znów się nią bawi: sunie wzdłuż palca i bez celu okręca wokół osi. Nie wie, co sprawiło, że Andy się odezwał i na ten moment nie roztrząsa tego. Czeka jeszcze kilka chwil w nadziei, że chłopak może odpowie mu na pytanie, ale jego oczekiwania najwyraźniej okazują się zbyt wysokie.
OdpowiedzUsuń- Podobno oplułeś pielęgniarkę tabletką - zaczyna i daruje sobie tłumaczenie, dlaczego jego leki są rozkruszane. Już mówił mu to, gdy ten milczał. Podobnie tłumaczył mu, dlaczego się tutaj znalazł. - Dlaczego?
Przeciera dłonią czoło i wzdycha cicho, bo w zasadzie spodziewał się zgoła podobnej odpowiedzi. Milczy przez moment, nie spuszczając wzroku z jego twarzy i dopiero wtedy kontynuuje wypowiedź.
OdpowiedzUsuń- W przeciwieństwie do moich kolegów po fachu jestem przekonany, że nie jesteś "tylko rozpieszczonym dzieciakiem" i niezależnie od tego, jak bardzo chciałbyś to ukryć, widzę, że jesteś nieszczęśliwy. Jeszcze nie wiem dlaczego, ale w końcu się dowiem i wtedy Tobie pomogę, zapewniam. Naturalnie byłoby łatwiej, gdybyś mi powiedział. Ale jeśli nie, po prostu bądź grzecznym chłopcem i połykaj leki. Zastrzyki są bolesne, a będę zmuszony je Tobie przepisać, jeśli się nie dostosujesz - tłumaczy zwięźle, śledząc spojrzeniem każdy wyraz twarzy pacjenta.
- Jestem lekarzem, szpital to ostatnie, co budzi we mnie negatywne emocje. Zresztą jesteś w pełni odpowiedzialny za swój pobyt tutaj. Już to przerabialiśmy. - Nie widzi aluzji, zupełnie nie zdaje sobie sprawy, że Andy wie cokolwiek. Podobna opcja nawet mu przez myśl nie przechodzi.
OdpowiedzUsuń- Jeśli chcesz mnie obrazić albo ośmieszyć, zmierzasz w złym kierunku. - Znów wzdycha cicho. Nie rozumie, co nastolatek chce osiągnąć. Utrudnić życie personelowi szpitala? Czy nie rozumie, że tym sposobem komplikuje je samemu sobie?
OdpowiedzUsuń- Chcesz mi coś jeszcze powiedzieć? - pyta, wsuwając obrączkę na palec i powoli podnosząc do siadu.
Odprowadza go milczeniem, nie mając zamiaru ani komentować, ani spełniać jego żądania.
OdpowiedzUsuńPrzez kilkanaście następnych dni jest dobrze. Pominąwszy swoje normatywne zachowania, Andy jest stosunkowo grzeczny. Przychodzi na posiłki, połyka leki i spełnia większość dyspozycji personelu szpitala. I choć powinno być inaczej, podobna zmiana budzi tylko niepokój Bulyagkowa. Wciąż rozmawia z chłopakiem praktycznie codziennie, ale ten ciągle nie mówi mu niczego nowego. Czekając na nastolatka uderza leniwie długopisem o blat biurka wpatrzony w historię jego choroby. Wzrok unosi dopiero, gdy słyszy skrzypnięcie drzwi.
- Cześć - wita go.
Wywraca oczami i podciąga się na krześle, bo jego dotychczasowa poza daleka była do tej przystojącej lekarzowi. Odkłada długopis i skupia wzrok na twarzy nastolatka.
OdpowiedzUsuń- Gratuluję. Skoro leczenie idzie tak dobrze, a Ty połykasz leki, polecę pielęgniarkom ich nie rozkruszać - komentuje, wygodniej opierając się o oparcie krzesła.
- Jak się czujesz? - pyta standardowo, choć bez nadziei na uzyskanie prawdziwej odpowiedzi.
- Wreszcie jakiś ludzki odruch - wyrzuca z siebie, nie spuszczając z niego wzroku. Widzi ten gniew i wie, że nastolatek nie powie mu już nic sensownego. Odchyla się na krześle i kiwa krótko głową.
OdpowiedzUsuń- Jeśli nie masz mi nic do powiedzenia, to wszystko na dziś - sumuje.
Jest zaskoczony takim wybuchem agresji, choć przecież po Andy'm może spodziewać się wszystkiego. Wpatruje się w niego z pełnym spokojem, by kolejno odprowadzić spojrzeniem. Sam wstaje po chwili. Zgarnia z blatu paczkę papierosów i opuszcza gabinet. W drodze na zewnątrz wędruje do pomieszczenia pielęgniarek, coby polecić im podanie chłopakowi czegoś na uspokojenie. Dopiero wtedy wychodzi na papierosa. Nie wie, jak długo pali, ale kiedy w pewnym momencie odwraca się, widzi siebie. Najpierw w odbiciu okna, a później wewnątrz pomieszczenia, na które nigdy wcześniej nie zwrócił uwagi, na ekranie telewizora. Przez moment po prostu gapi się na ten zaskakująco wielki kontrast między sobą zaniedbanym, w szpitalnej piżamie a tym w lekarskim kitlu. Dopiero wtedy dostrzega postać wpatrzonego w ekran nastolatka. Sporo mu się rozjaśnia. Na tyle, by wzbudzić w nim irytację, a później - rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńNie zastanawia się długo. Gdy tylko żaluzje się opuszczają, gasi niedopałek i brnie do archiwum, po drodze zaczepiając kolegę po fachu i pielęgniarkę. Staje w progu i skupia wzrok na sylwetce nastolatka.
OdpowiedzUsuń- Skoro nie respektujesz mnie jako lekarza, ponieważ znam sprawę od podszewki, nasza dalsza współpraca nie ma sensu. Przekazuję Twój przypadek innemu lekarzowi. Teraz musisz opuścić to pomieszczenie - mówi mu spokojnie, ale w dalszą dyskusję się nie miesza. Sam wychodzi z archiwum, do środka wpuszczając pielęgniarza.
Zwykle nie ma czasu na wysiłek fizyczny, dlatego z taką ulgą przyjmuje w zasadzie wolny weekend. Bez presji porannego wstawania już w piątek późnym wieczorem ubiera dres i rusza truchtem do pobliskiego parku. Naturalnie przecenia swoje możliwości: już po kilkuset metrach jest mokry od potu i ma problemy ze złapaniem oddechu. Nie rezygnuje z biegu. Uparcie brnie przed siebie, uparcie na tyle, że po kilkunastu kolejnych krokach już ma mroczki przed oczami. I wtedy dzwoni telefon. Przystaje przy ławce i odbiera, niezainteresowany nazwiskiem na wyświetlaczu telefonu.
OdpowiedzUsuń- Słucham? - wyrzuca z siebie do słuchawki, wciąż próbując unormować oddech.
Uśmiecha się kątem warg, gdy słyszy znajomy głos w słuchawce. Opada na ławkę i daje sobie czas na upicie kilku łyków wody.
OdpowiedzUsuń- Nie - odpowiada wtedy, powoli wracając do siebie.
- W porządku? - pyta, choć wie, że jest wprost przeciwnie. Po pierwsze dlatego, że zna Andy'ego na tyle, by wiedzieć, że ten dzwoni jedynie w ostateczności, a po drugie - bo umyślnie przekazał go lekarzowi, za którym sam nie przepada.
"Wróć" go ujmuje, nawet całkiem solidnie, bo czuje trud, z jakim jest wypowiedziane. A jednak milknie na dłuższą chwilę. Upija kolejny łyk wody, wolną dłonią zakręca butelkę.
OdpowiedzUsuń- Mów - rzuca zdecydowanie, jako jedyny warunek swojego powrotu.
Powoli wstaje z ławki i rusza w drogę powrotną.
OdpowiedzUsuń- Przyjdę do Ciebie w poniedziałek. Jeśli zaczniesz ze mną rozmawiać o swoich problemach, wniosę o przywrócenie siebie na stanowisko Twojego lekarza - prostuje zwięźle i milknie w oczekiwaniu na odpowiedź nastolatka.
Wizyta w domu rodzinnym nie działa na niego dobrze. W zasadzie ma wrażenie, że sama Rosja pogarsza jego nastrój. Po powrocie do Stanów funkcjonuje bardzo mizernie. Nie chodzi do pracy, nic nie normuje jego trybu życia, więc ten rozpada się w zaskakująco szybkim tempie. W zasadzie nie śpi, funkcjonuje na kawie i podwójnej dawce prozacu. Nie ma najmniejszej ochoty na wychodzenie z łóżka. Sam nie wie, co w końcu zmusza go do wzięcia prysznica, ale kiedy już wchodzi pod natrysk, stoi pod nim długo. Gdy kończy, wyciera się tylko powierzchownie, by kolejno osuszając ręcznikiem włosy nago przejść do kuchni. W pierwszej kolejności połyka leki, po czym zamierza nalać wody do ekspresu. Utrudnia mu to śnieżnobiała kotka, ulokowana w zlewie.
OdpowiedzUsuń- Spadaj, Ache - rzuca w ojczystym języku, przeganiając współlokatorkę. Nalawszy wody wędruje do szafki, by wyciągnąć z niej kawę. Zatrzymuje się tuż przed nią, bo oto kątem oka w końcu wyłapuje jakiś ruch. Spogląda na Andy'ego i zastyga w kompletnym bezruchu.
- Wniosę o zwolnienie ochroniarza. Kawy? - mówi, kiedy wychodzi z odrętwienia i nieprzejęty własną nagością wstawia ekspres.
Otwiera okno, wsuwa papierosa między wargi, zapala i dopiero wtedy znów spogląda na Andy'ego.
OdpowiedzUsuń- Byłem w Rosji, zmiana stref czasowych źle na mnie działa - kłamie prosto w jego oczy i choć jest to kłamstwo uniwersalne, stosowane zarówno wobec kolegów z pracy, jak i rodziny, ma dziwne wrażenie, że tym razem nie przejdzie. Mimo to nie ma zamiaru się tłumaczyć. W końcu to on jest psychiatrą nastolatka, nie odwrotnie. Wypuszcza dym spomiędzy warg i przysuwa do siebie po blacie plik pustych recept, którego używał jeszcze kilka godzin temu w swoim wypadku.
- Co się skończyło? - pyta, bawiąc się długopisem, bo jest przekonany, że to właśnie brak leków jest celem jego wizyty.
Wypisuje receptę, ale po pieczątkę musi powędrować do biurka. Po drodze odwiesza ręcznik na kaloryfer. Wraca, podbija papier, podpisuje i przesuwa go po blacie ku nastolatkowi. Dopiero wtedy wędruje do sypialni, bo niezależnie od tego, jak bardzo otwarty by nie był, nie wypada mu świecić klejnotami przy pacjencie.
OdpowiedzUsuń- Na pewno niczego się nie napijesz? - pyta głośniej, z poirytowaniem rejestrując, że zawartość jego szafy prezentuje się dość mizernie, wobec czego wypadałoby zrobić pranie.
W obecnej sytuacji wciąga na siebie cokolwiek i wraca do salonu. Przytakuje na odpowiedź chłopaka, po czym wędruje do aneksu kuchennego i gasi niedopałek w popielniczce. Ekspres daje mu jeszcze czas na nakarmienie i napojenie obrażonej kotki, po tym zabiegu wyłącza się. Bulyagkow nalewa do kubków kawę i dopiero wtedy wraca do salonu, lokując się na kanapie obok Andy'ego. Stawia przed nim naczynie.
OdpowiedzUsuń- Nie powinieneś być w szkole? - pyta, choć nie powinien. Nie wie nawet, jaka jest pora dnia, nie wspominając o godzinie. Zamiast jednak żałować tego ruchu, upija łyk kawy. W końcu marny starter do rozmowy jest bardziej futurystyczny, niż żaden.
- To dobrze - odpowiada, nieskrępowany własną wpadką. W końcu jeszcze jakiś czas temu Andy nie pojawiał się na zajęciach prawie wcale.
OdpowiedzUsuńNa tym jednak kończą się jego pomysły na dialog, dlatego zwyczajnie gapi się w milczeniu. Trzymając w dłoni kubek w charakterystycznym dla siebie odruchu bawi się obrączką na serdecznym palcu. Bada każdy element tej twarzy: przez oczy, nos, policzki i czoło po usta. Chociaż wcale nie musi. Po tylu wizytach opartych na milczeniu zna tę twarz na pamięć.
Śledzi wędrówkę tego języka. Nie czuje się z tym manewrem źle, w zasadzie ma go za całkiem normalny. A potem podnosi wzrok na oczy nastolatka, coby ocenić, czy oblizanie się miało drugie dno. Nie umie tego stwierdzić i irytuje go to. Aby odwrócić myśli od tego tematu sam upija kolejny łyk kawy.
OdpowiedzUsuńWie, że dzieje się coś niepożądanego w chwili, gdy Andy się prostuje. Nie patrzy na tę stopę, ale sama świadomość tego, jak blisko jego krocza się znajduje, powoduje przyjemny dreszcz w okolicach karku, który z zaskakującą prędkością mknie w dół. Próbuje się skupić na tych oczach, by odwrócić uwagę od tego, co dzieje się w jego spodniach. Oczy przymyka na ułamek sekundy. Ale jest już za późno. Ma wzwód i Andy to czuje. Kiedy otwiera powieki, działa z zaskakującą, drapieżną nieomal prędkością. Chwyta nastolatka za kostkę, odciąga od swojego krocza i silnie przyciąga do siebie. Andy ląduje na plecach, jego kawa wraz z kubkiem na dywanie, a Bulyagkow nad nim, krzyżując szczupłe nadgarstki blondyna nad jego głową. Przez ten moment w jego spojrzeniu widać tę zwierzęcość, tak doskonale znaną Andy'emu z nagrań.
OdpowiedzUsuń- Na przyszłość zastanów się, zanim zaczniesz sobie ze mną pogrywać - warczy tuż przy jego ustach, wpatrując się w oczy chłopaka. Główna przyczyna jego wściekłości tkwi w źródle Andy'ego o jego fetyszu. - Bo może rzeczywiście jestem popierdolony.
Wpatruje się w te oczy i dopiero teraz uświadamia sobie, że dał się sprowokować. Ale szlaban już zapadł, nie może się wycofać. I nawet nie wie, czy chce. Nim język zdąża się schować w kuszących ustach, Bulyagkow niedelikatnie chwyta go zębami, by następnie wymusić na nastolatku brutalny pocałunek. Jednocześnie puszcza jeden z nadgarstków i bez namysłu sięga dłonią do rozporka chłopaka.
OdpowiedzUsuńBulyagkow w ogóle nie myśli o tym, co się dzieje: po prostu działa. Nie jest delikatny, w każdym jego ruchu widać tę wściekłość, to poirytowanie. Gwałtownie oddaje pocałunek, chce zbadać całe wnętrze ust Andy'ego natychmiast, jednocześnie. Sprawnymi palcami szarpie guzik jego spodni i już jest w jego bieliźnie, już trzyma go w dłoni. I całe szczęście, że nastolatek nie pozostaje bierny. W przeciwnym wypadku niewątpliwie podchodziłoby to pod gwałt.
OdpowiedzUsuńPowinien być bardziej czuły. Przede wszystkim powinien się kontrolować. Ale nie umie. Nie, kiedy biodra nastolatka wędrują do jego, a dłoń pokonuje materiał bielizny. Pozwala sobie na urwane westchnienie wprost w te chętne wargi, by następnie pośpiesznie zsunąć irytujący materiał z bioder nastolatka. A potem chwyta za jedno z nich i brutalnie przerywa pocałunek, coby przewrócić Andy'ego na brzuch. Uwalnia swoją męskość z materiału bielizny i sam zastanawia się, w jakim celu w ogóle się ubierał. Przylega nią do kształtnych pośladków, gdzieś w międzyczasie zwilżając językiem dwa palce. Wsuwa w Andy'ego oba jednocześnie i sięga po omacku do ławy, by zgarnąć portfel. Wyciąga z niego prezerwatywę, zupełnie nie dbając o to, że przez pośpiech wysypuje zeń większość dokumentów. Zębami, którymi dotychczas pieścił sprężystą szyję, przygryza płatek ucha Andy'ego.
OdpowiedzUsuń- Jesteś idiotą - wyrzuca mu chrapliwym szeptem, ale nie ma czasu sprecyzować dlaczego, bo oto już ma na sobie gumkę, a wnętrze blondyna jest na niego gotowe. Zastępuje palce członkiem, wciąż bez żadnego wahania.
Podoba mu się ta wylewność w postaci jęku, szczególnie że Andy rzadko kiedy pozwala sobie na jakąkolwiek otwartość. Wchodzi w niego cały i nie daje mu ani chwili oddechu: porusza się szybko i mocno, czerpiąc maksimum przyjemności z każdego zaciskającego się na nim mięśnia. W niedługim czasie otacza to sprężyste ciało ramieniem, by objąć dłonią twardą męskość kochanka.
OdpowiedzUsuńPrzesuwa opuszkami palców po całej długości członka, podrażnia kciukiem główkę i chętnie po raz kolejny wchodzi w Andy'ego, celnie trafiając w jego prostatę. Wolną dłonią ujmuje rozgrzany policzek, by odwrócić twarz nastolatka w swoim kierunku i ponownie łapczywie wpić się w jego usta.
OdpowiedzUsuńLubi smak tych warg i lubi jego grdykę, dlatego przez moment jest w konflikcie, bo nie wie, co chciałby pieścić bardziej. W efekcie po kilku kąśliwych pocałunkach przechodzi na szyję, by przygryźć i zassać twarde jabłko Adama. Wciąż jednak obejmuje delikatny policzek, żeby Andy przypadkiem się nie odwrócił, bo po chwili znów atakuje usta. Jednocześnie ociera się o wygięte w łuk plecy, podrażniając gładką strukturę skóry chłodnym metalem kolczyka. Nie hamuje galopującego oddechu, pozwala sobie nawet na urywane stęknięcia ilekroć wchodzi w nastolatka mocniej.
OdpowiedzUsuń